Szukam siebie w prostych czynnościach.
Rozpalanie, parzenie, ale mieszka nam się świetnie.Nie jestem mechaniczna, nie rozumiem dlaczego
suche odpowiedzi wciąż zaskakują filologów. Podobno
nie radzę sobie z emocjami, rozjeżdżam się. Jeszcze
jeden krok i świadomość zawiśnie na końcu zwiędłych
szyjek.
Ciemność nie na miejscu, w złej fazie,
do której nie dochodzimy. Odpływają rybie domy,
odlatują ptasie trele. Spirale liści, wiatr układa ziarna,
kiedy nie podglądam wyobraźni. Wtedy zaprzeczam,
że zasnęłam.
W klimacie przepełnionym wilgocią wąziutkich nor,
owadzich kryjówek. Nie przeliczam ich, nie wstrzymuję
dźwięku kołatek. Świat budzi mnie w porze nie do wytrzymania.
Jeden, dwa, trzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz