wtorek, 14 marca 2023

Z tamtego dnia

 




Smuga, do której się przysiadasz i trwasz do wiosny.
Pestki słonecznika. Wydłubywane ze skorupy chleba.
Niepokoje wypierane terapiami, prostym słowem,
przekazem tak jasnym, że gubi się ślad myśli.

Zachodzisz w głowę, ile jeszcze kontekstów, wyobrażeń,
miesięcy wisielczych, wietrznych. Pokonujesz pierwszy plan,
kolejny. Intelektualny wysiłek kończy się na początkach
opowiadań Bukowskiego. Prześmiewcy o gombrowiczowskich
ustach. Wyciągasz z nich

ziarna, lepkie synonimy, wypływasz w podróż albo w objęcia.
Widzisz – ktoś się pogubił. Westchnienia, kolaż najróżniejszych
technik. Nikt już nie uczy. Ożywcza literatura umartwiania,
o lisach, borsukach, porzuconych psach. Nie mają swojego czasu,
zainteresowania emulsją estetyczną. Nic się nie klei, nie rośnie.

Popiół opada na ramiona dzieci. Rozstaje dróg przysypane liśćmi.
Nierówności, jakieś pogłoski przerywane w pół. Coś nas przewiewa.
Rysujesz ręką w powietrzu, co już było.

Światło powraca, rozpina się na moment, w tym fragmencie. O tu.

2 komentarze: