czwartek, 29 września 2022

Epizod osiemdziesiąty ósmy




Niektórych poezja zbawia, bawi do łez, do podciągania nosem, przenoszona w dłoniach, przez synapsy, bezpośrednio z mózgu do kory nadnerczy, delikatnie.

A mnie drażni, tuż za uchem, w zadrapaniach, w pokrzywce, pod kolanami i w dołkach obojczyków. Do krwi.

Mijam zamki, mury, bramy. Układam historyjki o właścicielach fatalnie zaparkowanych samochodów. Wydostaję się z kręgu słów przeklinających. I nie są to śmieszne nazwy, nie są nawet drwiące, ironiczne.

Zanosi się zimna jesień, wstęp do lodowatej zimy. Porywczej. Gasnących świateł, miast, wąskich dróżek, szos z rozsypanym miałem węglowym. Z drugiej strony poeta. Ten ma łeb.


9 komentarzy:

  1. Cóż "Depczemy tę półkulę stopą nieuważną" i ponosimy tego konsekwencje, a poeta/poetka ma łeb, tylko mur jest już do nieprzebicia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię poezję, ale jestem wybredna...albo właśnie nie. :D O dziwo najbardziej lubię poezje dwóch blogerek. :) Wiem, że mało kto cieszy się tym deszczem, potem śniegiem, ale ja tak. Pozdrawiam Cię serdecznie, miej radosne dni. :) 

    OdpowiedzUsuń
  3. Poezję lubię od kilku twórcow, a poza tym raczej sięgam po prozę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Poezję lubię od kilku twórców, a poza tym to raczej sięgam po prozę :) Jesień ma swoje uroki czasami, chociaż częściej wysysa enegię :D Dobrego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ostatnio więcej prozy, ale bez poezji to już nie potrafię, taka krew moja naznaczona. Uściski i wzajemnie dobrego.

      Usuń
  5. Poezje czytałam, czytam i będę. niepokojąca i wzruszająca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby zima była dla nas życzliwa...

    OdpowiedzUsuń