sobota, 24 września 2022

Mówmy sobie po imieniu




Obojętność albo niedorzeczne zainteresowanie
odbija się na kocich łbach. Efektownie, głośno.
Każdy raz już bez pauzy, jeden za drugim.
Bez przerwy. Krzyczymy do siebie, do nich.

I niczego się nie dowiedziałam o ekscytujących związkach,
plecionych sznurach, obronie. W nadwyrężonych dłoniach
falują źdźbła trawy. Ściskasz je dla sztuczek, gwizdów.

Później długo leżymy i podziwiamy gwiazdozbiór Raka.
Ciemność rozgrzewa nas do czerwoności. Złączeni
na wielkim łóżku zastanawiamy się, co dalej.

Omal nie zagryzłam warg, by nie pytać,
chociaż nakreślona sytuacja była fikcją.

Zdawało mi się, że opowiadałeś o tym,
jak mam roztopić miedź, uczyłeś
wchodzić w światło, nabierać czerni
w dzień. Niestety nadal nie wiem, co nas przewyższa.


4 komentarze:

  1. Niepokój. Niepokój, Małgosiu...

    OdpowiedzUsuń
  2. A może to prawda, która wydawała się fikcją? Chyba się pogubiłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, czasami myślę, że wszystko jest snem, tylko bywają chwilę, że się budzę, by zaraz zasnąć.

      Usuń