Otwieramy butelkę z winem. Próbujesz nazwać smak opowiadając o wiśniach i misce, w której się rozkładały. Rośnie w nas agonia drzew, kiedy rozmawiamy o wydrukach, ołówkach z Ikei, jednorazowych naczyniach, o małych żółwiach z przywiązanymi do szyi niebieskimi żyłkami. Importujemy strach. Z wiadomości przerysowujemy lęki z ciemnych szczelin ust dziennikarzy. Groźby, które wyrastają z pragnienia.
Siedzę zestresowana nie-wiem-już-czym. Martwię się co chwilę o coś innego. Wchodzę tutaj i czytam o tym, co czuję. Margot, kiedy my z tego strachu wyjdziemy? Kiedy z lęku? Kiedy dojdziemy w jakieś inne miejsce?
OdpowiedzUsuńPragnę odkleić się od strachu, ale chyba mam ten strach tak głęboko w sobie, że już nie potrafię wyjść i patrzeć jasno w przyszłość, no bo jak... za dużo rozumu, analitycznego myślenia, racjonalizmu.
Usuńi ja pragnę okiełznać strach i odgonić choć na moment lęk...i wściekłość i ...
OdpowiedzUsuńTrudny czas, niestety...
UsuńGroźby są powszechne na każdym kroku obecnie. Pięknie napisane. Dobrego weekendu!
OdpowiedzUsuńWzajemnie, niestety nie mogę zostawić u Ciebie żadnego komentarza, jakiś czas temu usunęłam konto na wordpress, i logowałam się u Ciebie z konta google, ale nie masz już tej opcji.
Usuńprzecież komentowałam Margo, gdzie się podział mój komentarz ??
OdpowiedzUsuńDobrze, że napiałaś, znalazłam :P
UsuńTo prawda, że jest wojna, że sytuacja nieciekawa, bo braki w energii napędzają kryzys.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko u nas nadal bezpiecznie.
Nadal chyba wszyscy liczą na jakieś nagłe rozwiązanie typu deus ex machina.
A swoje robić trzeba: pisać, tłumaczyć, rysować, uczyć się...
Mam nieco inne zdanie, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, to nie jest bezpiecznie kochana, to tylko złudzenie, że jak jesteśmy daleko od linii frontu, to możemy spać spokoojnie.
Usuń