Każdego dnia upijają łyk.
Tłumaczę się, że nie mogę trafić do domu artysty,
ani do swojego.
Coś kręcą i wtedy celuję
w wymyślony sen, w historyjkę o lalkach
znalezionych w śmietniku. Wiarygodny
i niewiarygodny. Rozmawiamy
o resztkach muszli
znalezionych w moich kieszeniach
zebrałam je w czasie pobytu nad oceanem,
a może nieustająco drobię palcami
muzealne eksponaty. Myślą, że się nie orientuję
pośród czterech ścian, sama w sobie.
We wspomnieniach wywracających się na drugą stronę.
Przykładając usta do filiżanki z gorącą kawą
przekładam trybiki, strony gazet. Przywracają mi pamięć,
chociaż nie potrafię drugi raz odczytać składu zawartości
ze słoika z marmoladą pomarańczową. Buduję w sobie azyl
z pomyłek, numerów domów, tabliczek z nazwami,
które pomyliłam w czasie wieczornych spacerów.
Jabłka gniją w trawie.
Tłumaczę się, że nie mogę trafić do domu artysty,
ani do swojego.
Coś kręcą i wtedy celuję
w wymyślony sen, w historyjkę o lalkach
znalezionych w śmietniku. Wiarygodny
i niewiarygodny. Rozmawiamy
o resztkach muszli
znalezionych w moich kieszeniach
zebrałam je w czasie pobytu nad oceanem,
a może nieustająco drobię palcami
muzealne eksponaty. Myślą, że się nie orientuję
pośród czterech ścian, sama w sobie.
We wspomnieniach wywracających się na drugą stronę.
Przykładając usta do filiżanki z gorącą kawą
przekładam trybiki, strony gazet. Przywracają mi pamięć,
chociaż nie potrafię drugi raz odczytać składu zawartości
ze słoika z marmoladą pomarańczową. Buduję w sobie azyl
z pomyłek, numerów domów, tabliczek z nazwami,
które pomyliłam w czasie wieczornych spacerów.
Jabłka gniją w trawie.
Świetny klimat wiersza❤
OdpowiedzUsuń