czwartek, 24 czerwca 2021

Wewnętrzny pejzaż



Ludzie opowiadają najróżniejsze historie –
z życia, z wyobraźni, gdzieś tam zasłyszane.
Ktoś ucieka z całym dobytkiem, upycha po szufladach skarpety,
nawet nie otwiera oczu. Rozumie świat w prosty sposób.
Nic mu nie utyka, nie ubywa.

Obudziłam się rano i popatrzyłam na poduszkę obok.
Byłam pewna siebie, jak zawsze. Bezpieczna,
choć za oknem deszcz i ziąb. Nie muszę się odzywać,
przechodzić zimy po swojemu.

No dobrze, całe życie fajnie się przechodzi,
kiedy pewność siebie odbija się w lustrach, w oczach,
nie odstępuje na krok. Kiedy jednak nosisz w sobie
jeszcze kogoś – innej postury, starszego, młodszego,
takiego od pierwszego wejrzenia i na całe życie –
wiesz, że umieranie przybierze inną formę
i nie będzie tylko umieraniem z głodu.

Bywa, że całe to jestestwo wydaje się bezsensowne,
a stworzenie czegoś osobnego wręcz niemożliwe,
trudne, niesprzyjające. I, mimo że cały czas zapisuję,
przepisuję, biegam z notatkami,
to wciąż nie da się tego w warstwie semantycznej i pragmatycznej
sensownie wyjaśnić.

Ująć tak, by nikt nie cierpiał,
nie rzygał z bólu do utraty tchu,
nie brał pastylek na dobry sen,
nie rozstrzygał dnia zanim się rozpoczął, od wewnątrz.
I mówisz mi, że to normalne, jasne, prawdziwe, czułe.
A ja odwracam się i myślę dalej o teraz,
o kiedyś tam, o możliwościach czasu,
kiedy mamy go pod dostatkiem.

Co wiemy o utracie?
Kawałków siebie, czegoś nadzwyczajnego, dni i nocy.

Ślady po nas są jak zatopione mapy.
Rozmazane kontury, przesunięte granice.
Czyjeś palce przejechały po nich w zamyśleniu,
zanim woda spowiła wszystko w jednolitą ciszę.

3 komentarze:

  1. Ale piękne przemyślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Są chwile, że też "tylko jestem"... Przykre to...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Sted" mawiał: Wędrówką jedną życie jest człowieka...
    A za tym idzie wszystko.

    OdpowiedzUsuń