poniedziałek, 25 maja 2020

Sztuka przywracania




Chodzimy na palcach. Szepczemy. W określonej perspektywie
cisza przybiera kształt błękitnej chmury. Delikatnie
muska nasze palce i uszczelnia przestrzeń pomiędzy nami.
Utrzymuje na nogach, byśmy w ślimaczym tempie przechodzili świat.
Zielone pagórki, wrzosowiska, jakieś przeszkody.

Czasami biały kot tracił równowagę,
zamykaliśmy palcami usta,
bo wiadomo – cisza przerywana okrzykami
fatalnie wpływa na stan umysłu niemowlęcia.

Przyjaźniliśmy się z okolicznymi psami,
dokarmialiśmy sfory. Miały oko na złodziei,
nosa do wszystkiego, czego nie zauważaliśmy nocą,
kiedy chmura znikała i musieliśmy martwić się o stabilność pudeł.
Wypełniały strych, bez dostępu do powietrza, pokarmu.
Zapadały się w sobie, traciły prężne ścianki. Przez długie lata
myślałam, że na strychu mieszkają bracia Karamazow
przygnieceni ciężarami albo przyparci do muru.
Udręczeni bez miary.

3 komentarze:

  1. przysiadam, czytam, i wracam... czytam,

    trochę udreczona...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcie i słowa wzbudzają trwożny niepokój. Cienie skryte w zieleni, ostrość i kruchość linii M i ten zawieszony dom...

    OdpowiedzUsuń