niedziela, 12 stycznia 2020

Zadawanie się z ludźmi






Myślę o wybaczaniu. Co wybaczacie łatwo? Komu i dlaczego? A może nie wybaczacie nigdy albo wybaczacie, ale pamiętacie? Jeżeli chodzi o mnie, wybaczam proste sprawy, ogólnie nie zaprzątam sobie głowy drobnymi uchybieniami bliskich i znajomych. Wybaczam nieświadomym, ale nie chcę mieć z nimi kontaktu, żadnych spraw i sprawek. Na zaczepki odpowiadam uśmiechem i z szacunkiem, ale nie pozwalam podchodzić zbyt blisko, nie mam już zaufania, nie podejmuję prób. Nie wybaczam głupim ludziom, trzymam się od nich z daleka. 

Oczywiście bywa i tak, że utrzymywanie dystansu jest niemożliwe, kiedy pięć dni w tygodniu spędzasz czas z osobami, które nie przestrzegają reguł, dobrych obyczajów i przede wszystkim nie mają świadomości społecznej. Zdecydowanie twierdzę, że nie zostali właściwie wychowani. Możliwe, że rodzice tych dorosłych już ludzi nigdy nie zauważą, że ich dzieci nadużywają przemocy. Przecież chodzą, jedzą, kupują różne dobra i tylko przy okazji bez litości wywierają na innych nieprzyjemny wpływ. Nie kąpią się często, a przebywanie z nimi w jednym pomieszczeniu zbyt długo jest nienaturalnym wysiłkiem. 

Jednak większości moich znajomych wybaczanie przychodzi z trudem. Kiedy zaczynamy rozmawiać o sprawach fundamentalnych – wybaczamy, ale nie zapominamy i unikamy ludzi, którzy zawiedli. Są tacy, którzy uważają, że z wiekiem łatwiej zrozumieć drugiego człowieka. Nie wiem… Widocznie jestem jeszcze bardzo młoda, mi nie przychodzi to łatwo, wręcz mam wrażenie, że w ogólnie nie przychodzi. Są takie sytuacje, kryminalne, kiedy lekarz zwleka z operacją i mały pacjent umiera. Tak, mama dziecka napisała, że nie jest jeszcze gotowa, by wybaczyć. Zbyt mocno wciśnięty w siebie żal trudniej uzewnętrznić i lekko oddychać. Czasami czeka się na przebaczenie, by pójść dalej, nie zarosnąć emocjami, które nie są ani przyjemne, ani zrozumiałe. 

Trauma przyspiesza oddech. Cierpka w smaku. Łatwiej wybaczamy sobie, bo ile można znosić palący ogień? Klepię się po policzku i daję spokój z tym całym uwikłaniem w przewinienia. Zdecydowanie trudniej jest wybaczyć złą wolę komuś, dlatego kiedy bezpowrotnie mija jakaś relacja, która wydawała nam się prawdziwa, twarde lądowanie powoduje, że na nowe spotkania spoglądamy z przymrużeniem oka. Nie jestem wielkoduszna i chociaż jest mi przykro, kiedy znajomi opisują trudne sytuacje, które ciągnęły się w ich życiu latami i wybaczali, by móc zrobić następny krok, ja nie potrafiłabym zepchnąć tych wszystkich emocji ze skarpy. Czy wybaczanie musi kojarzyć się z przemocą? Zdecydowanie. I nie chodzi o to, by żyć w gniewie czy nienawiści, tylko że ktoś w jakiś sposób strzelił do nas i wciąż nie możemy się z tym pogodzić. Ja nie mogę. Znajomy napisał: „Wybaczanie dobrze idzie buddystom. Bez względu na to, co zrobisz bądź pokorny. To jest moim zdaniem klucz do określenia swojej postawy. Buddyści szanują postawę postrzeganą jako komfort osobisty. Gdy idziesz sobie drogą polną, podziwiasz świat, nagle potykasz się o kamień na drodze i wybijasz sobie ząb. Wybaczasz kamieniowi czy swojemu niezdarstwu?” I tak, wybaczam sobie, że zaufałam nieodpowiednim ludziom, jednak, kiedy nie mam wpływu na otoczenie, trudniej mi wyrazić zgodę na pewną niekompetencję osób i niestety okropnie mnie to rozpręża. Powoduje, że wchodzę zbyt ostro w zakręty, jestem zbyt nerwowa i nie czuję się z tym dobrze. 

Zawsze przekonuję się na własnej skórze o ludzkich wilkach. Dlatego milczę, czasami wręcz udaję niekompetentną, źle poinformowaną i wtedy wewnątrz siebie czuję się bardzo dobrze. Żadnych efektownych intelektualnych wypieków, dzielenia się z ludźmi, którzy lubują się w literackich zakalcach. To doświadczenie, z dystansu, pozbawiło mnie złudzeń, że można się przyjaźnić bez niepotrzebnych emocji i zależności literackich. Gwałtowność. To ona zmienia nas w potwory. Oczywiście nie lubię rozmemłania i różnego rodzaju grupek wzajemnej adoracji. Eliminuję rzeczy nieważne, miałkie. Doskonalę się, skupiam na tym, co w tym momencie mnie zajmuje najbardziej. Dlatego najchętniej rozmawiam o fikcji. Fikcja bywa podobna do beznadziejnej realności, odczuwalna po chamsku i dająca nieźle w kość. Bywa również tworzona przez najróżniejsze osoby za pseudo-życiem, pseudo-szczęściem. Fikcja to różne salta, fikołki i przeskoki. Ludzkie zawierzenia i błędy. Zaświaty, wchodzące pod kołnierz biedronki, stonki, fikcyjne pająki. Białe maki, zielone oczy, rude loki. Botaniczna woda, alienacja i smak wyobraźni. Fikcja, moi drodzy, bywa warunkowa, kiedy szmal się nie zgadza, a ludzie w moich oczach walczą o coś. Fikcja przytłacza, fikcja znosi na margines, wypycha na klif, w głębię oceanu. Fikcja, to nie tylko zmyślenia, ale również jutro podszeptywane w wolnej chwili. Kwitną nam fikcje zielone, fuksjowe i fantastyczne. 

Patrzę, jak napełniają szklanki, nie mają nic do powiedzenia i nie mam pewności czy rozmowy ze mną nie są szklistym odpływem w ich oczach. Zza stołów, wygodnych foteli nadal się uśmiechamy. Wędruję w miejsca o niewczasie. Słyszę: Bóg im wybaczy, choć właśnie ukradli mi bagaże, dżemy od mamy. Nie żałuję, że zapominam o troskach. Przelatują kółka dymu i rozpływają się w powietrzu. Opowiadają, że nie ma granic, ale kogo to obchodzi? Owce rozciągnięte na trawie naśladują miny turystów. Szkodniki błąkają się po opuszczonych norach. Nie musicie wszystkiego wiedzieć albo zakochać się na śmierć. Siadam w miejscach, gdzie można spotkać nosorożce. Najchętniej słuchają muzyki, którą dla nich komponuję. Mimo że są ciężkie, tańczą. Marszczą nosy, trzęsą się z zimna, bo na wyspie pogoda zamienia kwadranse w deszcz. Wtedy czuję, że mam w sobie świat. Jakąś zakaźną chorobę, wybaczenie. 


Tłumaczę się z twoich wierszy, zdjęć, 
jakby były wszystkim, co po sobie zostawiłeś. 
Powtarzałeś, że jesteśmy nieistotni. Związani strachem, 
walką na śmierć. Bardziej współcześnie, 
powinnam przygotować wykres opadających krwinek. 

Cybernetycznie podejść do kropek i kresek, kolorów. 
Zanim ziemia zajmie wszystkie kwaśne jabłka. 
Wyjaśnię przestrzeń pomiędzy enterami. 
Spodziewałam się znaków, momentu rozpadu, 
jakiejś niestabilności, jak w życiu. 

Nie będzie już okazji do wyznań, kryzysu, 
po którym bylibyśmy bardziej zamknięci. 
Wcześniej ukąszenia, zadrapania zbliżały nas do siebie. 
Pocieranie powiększa plamy. 

Jedynie powietrze utrzymuje równowagę. 
Wziąć kilka oddechów, głęboko. 
Wczuć się w lekkość piosenki, którą nucą rybacy, 
dodają sobie siły. Pokonują lęk przed spadaniem. 

Od nich uczę się wolności. Być może nie czas na powroty, 
chwyty, które puszczają. Utożsamiam się z tobą, 
chociaż nie umrę na niestrawność. Otworzę szerzej drzwi, 
nie jestem głodna. 



26 komentarzy:

  1. Wybaczenie nazbyt często jawi się tematem tabu. Wiele osób omija go jak wspomnianą zaraźliwą chorobę, inni z kolei narzucają, co przypomina zawoalowaną formę przemocy. "Wybacz, bo nie poczujesz się lepiej". "Wybacz, bo tak wypada". Emocjonalne szantaże na ofiarach krzywd to tylko kolejny gwóźdź do emocjonalnej trumny człowieczeństwa. "daję spokój z tym całym uwikłaniem w przewinienia" - chyba mam bardzo podobnie. Począwszy od drobiazgów z codzienności, po sprawy duże i rozdmuchane. Nosiłam w sobie poczucie winy za wszystkich i wszystko, aż pewnego dnia po prostu przestałam. Jest mi z tym łatwiej, lżej, niekoniecznie wygodniej, ale nie miałam okazji w życiu przywyknąć do wygody, więc chyba wszystko w normie. Budzę się w środku nocy, myślę, czy normalnym jest przyspieszony oddech, bałagan w głowie. Głód, którego nie da się zaspokoić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ludzie, którym chcemy przebaczyć, bo ich zwyczjanie lubimy, bez względu na okoliczności. Są też tacy, którzy tak mocno różnią się od tego, co mieści się w granicach naszej tolerancji, że nie ma takiej możliwości by im wybaczyć. Takich właśnie eliminuję z życia.

      Usuń
  2. Sprawy mało istotne wybaczam, ale i są takie które wybaczam, ale pamiętam. Są też sprawy, których nigdy i nikomu nie wybaczę, ale i nie pozwalam, by mną zawładnęły. I nie, nie czuję się winna, że nie wybaczam. No cóż, Anią ze Wzgórza nigdy nie byłam.
    Moje rozmowy o fikcji tak jak i moje rozważania o SF zawsze prowadzą na manowce. Ostatnio usłyszałam, że jestem aspołeczna :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem aspołeczna, uważam, ze względy na czas w którym żyjemy, że to jednak autut.

      Usuń
  3. W ramach przebaczania zagrałem w szachy ale zapomnieć nie potrafię. A cytaty wypowiedzi to tylko fragment całości:

    Piaskownica

    Piszę wiersz. Piszę wiersz o pustyni. Rozciąga się
    przed frontem domu. Widzę ją zza szyb.

    Ktoś w sąsiedztwie gra na gitarze basowej.
    Drżą ściany. Może, jak w Jerycho – runą.

    Nie trzeba wiele. Wystarczy postanowienie.
    Wybieram opcję pt. opuszczenie.

    Bez biletu, benzyny w baku. Dopompowuję
    koła w rowerze. Koła? Dętki opatulone oponami.
    Rozmiar 2,25 x 26. Kto się zna – rozumie.
    Mogę jechać duktami lasów bez trwogi.

    Serce spokojne. Pustynia została. Ani nie dogoni
    ani nie ruszy z miejsca. 13,5 kilometra. Śpiewają ptaki.

    Piszę wiersz. Piszę wiersz o pustyni. Jej mieszkańcach.
    Tak, tak! Niektórych: "Marek, nie błaznuj".
    "O nie, nie będziesz lansował się na Lamusie".
    "Mały człowiek to i mały samochód".
    Fakt. Był niewielki. Suzuki Splash.

    Piętrzą się wydmy. Nocami bluesy.
    Beth Hart i Joe Bonamassa.

    Szum morza. Piasek skrzypi pod stopami.
    Buduję zamek. To raczej warownia.
    Z wieżami, blankami. Z księciem Z. zagram w szachy.

    Nie dociekam już syndromu pustyni.

    Laufer.






    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy w moim przypadku szafy by wystraczyły, chyba że chodziłoby o jakąś błahostkę...

      wiersz o pustyni - podoba mi się :*

      Usuń
  4. Poważnym spraw nigdy nie wybaczam i nie zamierzam tego zmieniać :3

    OdpowiedzUsuń
  5. .......... nie wybaczam.
    byle co mnie nie zniechęca. musi się delikwent mocno postarać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowo klucz 'starać się', czasami do wybaczenia tego właśnie brakuje, ale staranie się jest raczej domeną mądrych ludzi :*

      Usuń
  6. Praca w szkole to nieustanna nauka wybaczania. Jednego dnia uczeń robi coś złego, ale następnego dnia muszę i chcę być pewna, że mu wybaczyłam. Że zaczynamy współdziałanie od nowa. Sprawdzam w sobie i upewniam się, że zaczynam każdy dzień bez uprzedzeń. I widzę, że to odnosi bardzo dobre skutki. Uczniowie chcą mieć zawsze jeszcze jedną szansę. Zawsze. Minimum jedną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, uczniom też bym przebaczła, to jasne, ale to jakby inne doświadczenie, chociaż w temacie :)

      Usuń
    2. Przeczytałam jeszcze raz i teraz mam zupełnie inną myśl: bardzo chciałabym nauczyć się wybaczać sobie. Nie robię tego. Niosę niewybaczenie sobie na plecach przez długie lata.

      Usuń
    3. aaa zapomniałam o a, naucz się, to kwestia zapominania o ludziach, którzy nas zranili.

      Usuń
  7. Ludzie wymagają od nas, żebyśmy szybko wybaczyli im przewinienia, bo przecież "nic takiego wielkiego się nie stało".

    OdpowiedzUsuń
  8. Przypomniał mi się taki mem z podpisem, że terapeuta poradził, by napisać listy do wszystkich tych ludzi, którzy nas skrzywidzili, a potem spalić. Wszystko dobrze, tylko wtedy nie wiadomo, co zrobić z listami... 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to chyba te listy należy spalić, co chyba w rezultacie nic nie zmienia... i tak trzeba to w sobie pogrzebać.

      Usuń
  9. Wybaczam, gdy widzę szczerą skruchę, wolę poprawy i zadośćuczynienia krzywdy. Czyli rzadko. Wliczam w to siebie. Gdy sama szczerze żałuję i staram się naprawić - wybaczam sobie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja właśnie przed wyborem. Wybaczyć? Zapomnieć się nie da..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli ten ktoś się zreflektował i przeprosił, a fajny jest... wybacz, z czasem sprawy się zacierają, jak się chce je wymazać. Podłym ludziom nic nie wybaczaj :*

      Usuń
  11. Jakoś łatwo mi zawsze przychodzi wybaczenie. Szkoda mi tracić ludzi przez głupie błędy. Znacznie trudniej mi wybaczyć sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sobie wybaczyć najtrudniej, już to wiem. Pozdrawiam ciepło.

      Usuń