poniedziałek, 27 stycznia 2020

Nawroty




Spójrz, niewiele można oczekiwać od tej pory roku.
Zamarza deszcz, na rękawie gil i nagle znikające krople krwi. 
Każdy cykl mija, więc powtarzam chłodno, nie popędzaj kota, 
psa, owiec, torując sobie drogę. Wyłazi ze mnie zwierzę, 
szczypie powietrze, trawę, zrywa więź z obrazami nad łóżkiem. 

Mój drogi, spójrz w dół. Wpasowuję się w światło 
świdrujące spojrzenia. Przyszłość snuje się, nasłuchuje, 
powtarza imiona. Można koniec rozwiązać przed końcem 
i wylać, zdradzić, splamić obrus? Zgadnij, 
czy kadry z wyobraźni to najszczersze emocje, 
które rozchylają usta. Oddalenie boli bardziej niż wygnanie. 
Gdybym potrafiła zmienić noc w toń, rankiem
zapomnieć o ciosach burzy. Nie słyszeć echa bitew, 
wypowiadać jak dziecko zaklęcia, 
co mogą zatrzymać lęk, zamrozić każdą ulewę.

6 komentarzy: