A może właśnie chodzi o przetaczanie początków
do końca, z gagami, niepotrzebnym fiku-miku,
spalonym teatrem i całym tym pięknym światem,
który niknie, przelatuje przez palce. Chwyta się byle czego
i oddycha jak leci. Później zgaśnie.
I nie ma lepszego czasu, ani gorszych dni. Codziennie
potykam się o martwe drzewa. Ogólnie nie wiem, komu wymierzyć policzek.
Ile faktów składa się na jeden porządny upadek. Kość pociera kość.
Pytałaś mnie, czy wierzę w Boga, w ofiarność. Śmierć zwierząt nie pozwala mi
pogodzić się z fachowcami od nawrócenia, z państwem. Za plecami przeinaczają
nasze kroki, zwodzą na manowce, mącą. I przypominam sobie smak drugiej miłości.
Kieliszek calvadosu. Ból odklejanej tęczówki.
Cóż, w punkt - czymkolwiek on jest 👍
OdpowiedzUsuńŚciskam eM.
UsuńCalvados - moje wielkie rozczarowanie. Spodziewałem się koniaku o smaku cydru, a dostałem o smaku koniaku:)
OdpowiedzUsuńOch nie, mnie calvados zachwycił, to chyba jednak ważne, kto wyprodukował :)
UsuńA może "to wszystko" polega na tym, że zachwycamy się tym, co przelewa się miedzy naszymi palcami...
OdpowiedzUsuńTrzeba doceniać chwile ❣
OdpowiedzUsuńPotykamy się o martwe drzewa, martwe zwierzęta i martwych ludzi. Upadamy i wstajemy, ale czy mądrzejsi ...
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że nasza cywilizacja łapie ostatni haust powietrza i całkiem możliwe, że na tych zgliszczach powstanie coś nowego, ale czy innego ...
W drodze zawsze się coś może zdarzyć, objawienie, rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńNiby wiesz, co może być na końcu drogi, ale nie wiesz, czy jakieś fiku-miku nie zawróci biegu. I oddychasz jak leci, dopóki nie zaczyna brakować powietrza. Na policzkach zostawiaj ślad ust, nie palców.
Tak czuję, kiedy czytam Twoje słowa. Zwyczajny człowiek może się poczuć nadzwyczajnie.
Głęboko chowam.
OdpowiedzUsuń