czwartek, 25 lipca 2019

Mówmy sobie po imieniu





Obojętność albo niedorzeczne zainteresowanie
odbija się na kocich łbach. Efektownie, głośno.
Każdy raz już bez pauzy, jeden za drugim.
Bez przerwy. Krzyczymy do siebie, do nich.
I niczego się nie dowiedziałam o ekscytujących związkach,
plecionych sznurach, obronie. W nadwyrężonych dłoniach
falują źdźbła trawy. Ściskasz je dla sztuczek, gwizdów.
Później długo leżymy i podziwiamy gwiazdozbiór Raka.
Ciemność rozgrzewa nas do czerwoności. Złączeni
na wielkim łóżku zastanawiamy się, co dalej.
Omal nie zagryzłam warg, by nie pytać,
chociaż nakreślona sytuacja była fikcją.
Zdawało mi się, że opowiadałeś o tym,
jak mam roztopić miedź, uczyłeś,
jak wchodzić w światło, nabierać czerni
w dzień. Niestety nadal nie wiem, co nas przewyższa.


2 komentarze:

  1. Gwiazdozbiory trzeba mieć na niebie, na suficie, w sercu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj obejrzałam Wielkie Piękno i kiedy myślę o suficie, myślę - ocean :)

      Usuń