czwartek, 6 września 2018

Ciąg dalszy



Wycinam zdjęcia z filcu, prowadzisz moją rękę po zagłębieniach,
widzisz, czego nie dostrzegłam. Zaręczynowy pierścionek, obrączkę.
Lizaki kleją się do mankietów, palców, przywiera piasek do papierka
z pięciolinią bez nut, w zamian z kreskowym kodem.

Przeciągłe gadanie kobiety z ukosa nudzi, bolą mnie oczy, słabo rozpoznaję
w niej smutek, gdy znosiła na brzeg oceaniczne muszle. Twoje niebieskie
spojrzenie, barwne akty powieszone na ścianie. Nie zniknęły,
jak kamień w wodę.

Ukrywasz się w przestrzeni pokoi, w cieniu kwitnącego kasztana,
w naszej miłości. Kolekcjonujesz opowiadania i znowu za wcześnie,
by wrócić, przyciąć którąś z fotografii. Przesuwasz palcami po stopach,
wzdłuż łydki, uda. To fascynuje i przeraża, więc klękam, górne światło
miga jak w słońcu ogon jaszczurki, błyszczy splot mięśni.
Wśród rozrzucanych listów, książek, ramion moje nabrzmiałe piersi.

Rozsypujesz okruchy ciasta dzieciom, resztki wsuwasz w szczeliny dachu
ptakom, dlatego przestałam zastanawiać się, czy na chwilę zniknąć. Zostawić
księżyc w pełni, twoje zimne kciuki, usnąć. Jak co roku nie pamiętam, kiedy
pochłonie mnie pragnienie, gdy rozmawiając, zazębimy się o siebie.
Coraz mocniej splecione ręce i najtkliwsze, choć proste słowa.


1 komentarz:

  1. Dla mnie to wiersz o napięciu zmysłowym, erotycznym, tak go czuję.

    OdpowiedzUsuń