Wczoraj trawiłam w sobie kolejną śmierć. Wierzyłam, że dostanie Nobla. Powiedzieć, że się czyta książki, a nie dotykać kartek z historią Zuckermana, to jednak duże uproszczenie. Powieści Philipa Rotha zmieniają w myśleniu, w życiu, na dobre. Nie płaczę, jem banana.
"Powiedziała mi, że nie dalej jak przed miesiącem, kiedy leżała chora, bo złapała jakiegoś wirusa, znajoma para przyszła jej zrobić obiad. Po jedzeniu zaproponowali, żeby się przyjrzała, jak się pieprzą. No i patrzyła. Siedziała na łóżku z gorączką 38,8°C, a tamci rozebrali się do naga i rzucili się na dywan w sypialni.
–I wiesz, co chcieli, żebym robiła, kiedy będą się kochać?
–Nie.
–Na kredensie w kuchni leżały banany, kazali mi jeść banana i na nich patrzeć.
–Na pewno z powodu promiskuitycznej symboliki.
–Czego?
–Dlaczego chcieli, żebyś jadła banana?
–Człowieku, nie mam pojęcia. Pewno chcieli mieć poczucie, że tam jestem. Chcieli mnie, ten tego, słyszeć. Jak żyję." - Philip Roth Kompleks Portnoya
Niech spoczywa w spokoju i radości.<3 Ależ przedstawiłaś fragment książki, intrygujący. hehe
OdpowiedzUsuńSpróbuj :)
Usuńmatko bosko Margo studia mi przypomniałaś )))))))
OdpowiedzUsuńO, no to sama widzisz :)
UsuńNigdy mnie ta książka nie zawołała dostatecznie głośno, żebym po nią sięgnęła. Chyba zjem ze wstydu banana ;-)
OdpowiedzUsuńE tam, nie wstydź się, ale banana zjedz jak lubisz :P
UsuńOd chwili przeczytania Twojego wpisu jedzenie bananów nabrało zdecydowanie nowego wymiaru ;)
OdpowiedzUsuńKiedy wybierałam cytat, pomyślałam, że właśnie tak będzie :) pięknie! ;)
Usuń