poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Manewrowanie




Deszcz, wiatr i sól w oczy. Szelest wiatru powoduje, że nie mam ochoty wychodzić. To nie jest złe, ale mam pewne plany. Jestem teraz mocno osadzona w życiu. Wszystkie smaczki, które mi serwuje. Przenikliwość z jaką prowadzi przez gatunki literackie, muzykę, olśnienia w podsumowaniach filmów... artystyczny światek, ciasny i epatujący. Tak, jestem w nim jednym palcem, wskazującym. I nic mi nie smakuje. Mdli od pijaru, nadmiaru i egzaltacji. Wielu ludzi dotkniętych ślepotą, uwielbieniem siebie, traktują inteligencję jak coś nieistotnego, wydaje im się, że erudycja zastępuje te wszystkie luki i niewiadome, a to tak nie działa. Stoję i przyglądam się coraz płytszym obrazom, nieszczerości, czemuś miałkiemu. Karmione superego i pięknoduchy w zrobionej otoczce z lekkomyślności. Mozaika specjalistów - cienki obraz ale coś tam się maże. Bimbam sobie i jestem kapryśna. Uśmiecham się do tego całego archaicznego przemysłu związanego z trenowaniem. Bez wątpienia wiele osób szkicuje, nieliczni zostają artystami. Mam pewną teorię na temat sztuczności, podszywania się i chęci doklejenia do doznań, kompozycji, które układam. Pomiędzy nimi a mną nic nie ma, nic.


9 komentarzy:

  1. widzę, ze obiesmy nieco zbrzydzone ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam, że udzielił mi się podobny nastrój 🦏. Pozdrawiam ciepło. 🤓

      Usuń
    2. napisałaś :-) uściskuję mocno moooocno

      Usuń
  2. "...Pomiędzy nimi a mną nic nie ma, nic".
    Tak, to prawda! Nie ma nic. Oprócz obojętności - tej też (zapewne) nie w pełnym wymiarze!
    Właśnie tak:

    Piaskownica

    Piszę wiersz. Piszę wiersz o pustyni. Rozciąga się
    przed frontem domu. Widzę ją zza szyb.

    Ktoś w sąsiedztwie gra na gitarze basowej.
    Drżą ściany. Może, jak w Jerycho – runą.

    Nie trzeba wiele. Wystarczy postanowienie.
    Wybieram opcję pt. opuszczenie.

    Bez biletu, benzyny w baku. Dopompowuję
    koła w rowerze. Koła? Dętki opatulone oponami.
    Rozmiar 2,25 x 26. Kto się zna – rozumie.
    Mogę jechać duktami lasów bez trwogi.

    Serce spokojne. Pustynia została. Ani nie dogoni
    ani nie ruszy z miejsca. 13,5 kilometra. Śpiewają ptaki.

    Piszę wiersz. Piszę wiersz o pustyni. Jej mieszkańcach.
    Tak, tak! Niektórych: Marek, nie błaznuj.
    O nie, nie będziesz lansował się na Lamusie.
    Mały człowiek to i mały samochód.
    Fakt. Był niewielki. Suzuki Splash.

    Piętrzą się wydmy. Nocami bluesy.
    Beth Hart i Joe Bonamassa.

    Szum morza. Piasek skrzypi pod stopami.
    Buduję zamek. To raczej warownia
    Wieże, blanki. Z księciem Z. zagram w szachy.

    Nie dociekam już syndromu pustyni.

    Laufer.

    Pozdrowienie już prawie poświąteczne.
    Tutaj słoneczko ale też zimny wiatr. Wybiorę się koło południa na spacer wokół pobliskiego jeziora bo obiad rodzinny później i trzeba będzie to jakoś wytrzymać...


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Twój wiersz ❤️
      Piszę esej o sztuce i tak mnie naszło odrobinę ale już mija. Poza tym, kiedy człowiek nic nie znaczy, to można marudzić do woli, to sobie marudzę. Życzę Ci przyjemnego dnia z bliskimi 🦏

      Usuń
    2. Kolejny raz mam ochotę podpisać się pod wpisem Marka...

      Usuń
    3. :) dziękuję https://www.youtube.com/watch?v=UkjU9ladxKs

      Usuń
  3. Nie wiem czy to przemęczenie po zimie, ale ostatnio u wielu piszących i tworzących obserwuję wycofanie. Jakby cały świat zasypiał na zimę, budził się na wiosnę, a artyści odwrotnie. Zmęczeni po intensywnych miesiącach ciszy, ciemności i nastroju zobowiązującego do tworzenia, na widok słońca opadali niemrawo na kanapy i fotele i mówili sobie: dość! Podobno wszystko mija, dobrze jest wtedy mieć swoje miejsce. Ściskam po przerwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przytomna i to jest właśnie mordęga. Widzisz i coraz częściej przechodzisz obojętnie obok ludzi, miejsc, bo to co widzisz nie jest urokliwe, jedynie zniekształcone, groteskowe, trawione pychą. Niby w optymistycznym stylu ale to tylko pozory. Jedyne co robię, to bronię się przed deformacją, dystans jest dla mnie w tym momencie sprzymierzeńcem :)

      Usuń