Drobne przyjemności. Stłoczone w jednym mieście.
Symbole. Pod fundamentem węgiel. Rezydencje,
przyczółki dla przyjaciół. Wydawało się, że żadna z nas
nie miała ochoty iść w świat, do zamorskich miast.
Kolonizujemy popioły. Zmieniają się mieszkańcy, wybrzeża.
Kiedyś istniały bardziej przed nami. Przed armadą, pożarem.
Wyprzedzamy się w wielu funkcjach. Obejmujemy stanowiska.
Geodeci, urbaniści, architekci książek. Potem precyzyjnie.
Ułożone domy. Zgodnie z ruchem lewostronnym.
Prawostronnym - do wyboru.
Tamtego dnia uczyłam się od ciebie cierpliwości. Nie tylko
z jej braku. Ciążyły na nas statki, nowe miejsca, do których docieramy
po czwartej nad ranem. Lokatorzy nie chcą ustępować. Lękają się.
W nowych domach. Szeregowo, dla niewielkich rodzin.
Miasta. Tuż za rogiem, na trzecim piętrze, zwolnił się pokój.
Zaledwie kilka minut od oceanu.
Ja miałam ochotę. Ale nie tak, nie tak, nie tak...
OdpowiedzUsuńMnie się nawet podoba :)
UsuńCzęsto jest tak, że nasze wyobrażenia o świecie, innych miejscach, miastach, odbiegają od rzeczywistości :(
OdpowiedzUsuńJeżeli mówimy o rozczarowaniach, to mnie jednak najbardziej rozczarował Paryż, a Irlandia ani trochę.
UsuńMam wrażenia, że kolonizujemy popioły zawsze i wszędzie, i codziennie od nowa.
OdpowiedzUsuńBazujemy na popiołach.
UsuńMyślę, czy w moim życiu jest jakieś miejsce przyczółek dla przyjaciół. Chyba nie. Posmutniło mnie.
OdpowiedzUsuńA może to jest tak, że do ostatniej chwili nie wiesz, czy jest ten przyczółek czy nie.
Usuń