Listopad krąży blisko ognia, masowo.
Topnieje lodowiec, moje serce również –
może nie na globalną skalę, ale lodowiec owszem,
zanika powoli, kropla po kropli.
Niedawno, stojąc na klifie, wyobrażałam sobie,
jak ocean pochłania, wioski i miasteczka.
Drogi, ścieżki, letnie domy toną w falach.
Nie ma dla nas ratunku.
Znikąd.
A jednak ktoś, jakby przeczuwając, buduje statki –
nieskończone w swojej prostocie i pięknie.
Podejrzewam, że mieszkańcy jego domów
śnią sny pełne spokoju i niespiesznych historii.
Opowiadają w nich, co wydarzyło się
u podnóża gór, o czarnych kurach,
które każdego roku znoszą mnóstwo jaj.
Społeczeństwo prowadzi rozmowy
z taką biegłością, jakby wszystkie prawdy o życiu
wyssało z małego palca.
Mimo reputacji tworzących je ludzi, wierzę, że się opamiętają
i lodowiec nie roztopi się przez następne pięćdziesiąt lat.
Dobrze jest stać sobie na klifie! Mam takie miejsce klifowe pomiędzy Dziwnowem a Pobierowem - jedzie się tam rowerem nadmorskimi lasami. I jest pięknie!
OdpowiedzUsuńWiatr wywiewa myśli, jest dobrze :)
UsuńBaśka buduje arki...
OdpowiedzUsuńNiezaginione...
Wizjonerka :)
Usuń50 lat, a potem ? :)))) nie bedzie dobrze, ludzie musza to i owo zniszczyc, bo sa czasem gollumami ;))))
OdpowiedzUsuńNie będzie mnie, nie wiem.
UsuńRozpuści się, rozpuści, bo nic nie może przecież wiecznie trwać. Jest tylko jedna stała - zmienność:-) I na Grenlandii zakwitną kasztany. A potem nadciągnie lodowiec, i ktoś będzie stał na klifie i żałował kasztanów...
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie cedry, jak przechylają się na zachód :*
UsuńWyssane z palca i mieć w małym palcu - społeczeństwu się to czasem myli...
OdpowiedzUsuńEch, wolałabym inny świat :*
UsuńLubię statki Basi...
OdpowiedzUsuńSenny ten listopad...posyłam pozdrowienie...
Pozdrawiam Soniu :) wiesz jak jest :**
UsuńZ wody wyszliśmy, może tam wrócimy i wszystko znowu rozpoczniemy...
OdpowiedzUsuńWoda oczyszcza, bez wody nie przetrwamy. Niech będzie i niech trwa.