piątek, 24 marca 2017

Mozart - Requiem By Herbert von Karajan, z cyklu: potrafię śpiewać!

I pomyśleć, że kilka lat temu stałam, jak te panie i śpiewałam Requiem Mozarta. To bardzo dobre wspomnienie. Ogromna satysfakcja. Niewiele osób rozumiało moją pasję, ale właśnie śpiewanie nauczyło mnie dyscypliny, punktualności i pracy w grupie. Musiałyśmy być w sopranach jednym głosem, spójnym w barwie i koniecznie zgranym. No i tekst dyrygentki - panowie i tenory, dźwięczy mi w głowie do dzisiaj. I niestety oceniam ludzi po głosie, sposobie mówienia. Mam swoje typy. Lata obserwacji. Muzyka nauczła mnie jeszcze milczenia, słuchania i patrzenia. Każdy szanujący się chórzysta zna Requiem Mozarta - oczywiście. 


29 komentarzy:

  1. Mam ładny głos gdy mówię. Szkoda, że nie słyszę się tak jak mnie inni słyszą. Gdy uczyłam się na egzaminy nagrywałam to co czytam i potem sobie słuchałam. Nie mogłam się nadziwić, że mam taki łagodny miły głos. ;):D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odbieram podobnie ludzi - to znaczy brzmienie ich głosu jest dla mnie bardzo ważne i sposób mówienia również.W głosie słychać duszę... W latach szkolnych spiewałam w chórze i uwielbiałam to robić.Zresztą nadal lubię spiewać, tyle że teraz solo...
    To prawda, że ludzie mają problem ze zrozumieniem cudzych pasji. Zwłaszcza ci, którzy żadnych pasji nie mają.Bo tu chodzi o pewien stan umysłu, fascynacji, wolności bliskiej lataniu, których doswiadcza każdy, kto ma jakiegoś "konika". Pasja ma moc oddalenia od lęku przed śmiercią albo wręcz przeciwnie - każe zastanawiać sie nad sprawami ostatecznymi, jak np. muzyki takiej, jak "Requiem" Mozarta.
    Pozdrawiam Cię ciepło, Małgosiu jak pasjonatka pasjonatkę!:-)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiechy posyłam. Ktoś mówi: wariactwo! A dla mnie to ogrom przyjemności. Dlatego róbmy swoje. Też uważam, że ludzie bez pasji najchętniej zajmują się plotkami/hejtem. Ich brak tolerancji dla innych bierze się z braku wyobraźni i z niemocy charakteru. Można takim ludziom tylko współczuć.

      Usuń
  3. i ja uwielbiam śpiewać na biało, ukraińskie, białoruskie, żydowskie...to prawie jak chór
    jednak do chóru się nie nadaje ze swoim chrapliwym głosem )))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy głos można ustawić. Jak przyszłam do chóry byłam takim kozakiem solo z chrapliwym głosem i częstym zapalniem gardła i krtani. Okazało się, że nie mówię w swoim rejestrze. Po ćwiczeniach z emisji głosu z altu zrobiłam się sopranem pierwszym i od tamtego czasu nie choruję na krtań i gradło. Takie przyjemności z tego ustawienia głosu. Każda solistka potrafi dostosować się do chóru i śpiewać z nim jak po nitce by w odpowiednim momencie wybrzmieć, jak należy. Więc sobie nie wmawiaj :)

      Usuń
    2. mam guzy na strunach głosowych, jestem juz po operacji a się odnawiają choc potrafię używac przepony, cwiczenia z emisji głosu miałam oczywiście ))

      Usuń
  4. O! Zostawiam to sobie na dzisiejsza przerwe w pracy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) to prawie godzina, fragmenty pojawiają się w różnych filmach. Mój syn stwierdził w pewnym momencie: aaa ten fragment leciał w 'I nie ma mocnych'.

      Usuń
  5. Małgorzato, jesteś człowiekiem renesansu !!! Właściwie mogłam to podejrzewać, że i śpiew jest Twoją pasją :)
    Podziwiam Cię jeszcze bardziej <3, a a Reguiem wysłuchałam z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, czasami tak o sobie myślę, ale może nie renesansu, a że z kosmosu. Bo przecież w pierograni też pracowałam.

      Usuń
  6. Rozumiem, że słuchasz z podwójnym wzruszeniem... A o Twoim "egzaminie" z brzmienia głosu szybko zapominam, w przeciwnym wypadku - gdybyśmy miały się kiedyś usłyszeć - nie wyduszę słowa;)
    Nie mogę napisać, że tym razem mnie zaskoczyłaś, bo już kiedyś wspominałaś, ale coraz bardziej podziwiam Twoją wszechstronność i to, z jakim zrozumieniem podchodzisz właśnie do pasji innych ludzi. Wspaniale:) Ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śpiewałam sobie piano pianissimo, bo to jednak noc, a Paddy już spał, a ja tu jeszcze jakieś poprawki tekstów robię i robię, więc taka nostalgia i wspomnienia z Mozartem. I przypomniało mi się odejście kompozytora Marka Jasińskiego - Mozarta jemu też śpiewaliśmy na ostatnią drogę. Mnóstwo wspomnień. Pamięć ukrywa w sobie różne takie w przegródkach.

      Usuń
    2. aaa i nie stresuj się głosem, serio, człowiek to nie tylko głos :) chociaż dużo można z niego wysłuchać :)

      Usuń
    3. Nie, nie stresuję się. I dobrze Cię rozumiem. Śpiewałam w chórze tylko w liceum, żaden talent ze mnie, ale ja też słucham brzmienia głosu. Od tego to się chyba nawet zaczyna "zakochanie":)

      Usuń
    4. o właśnie, właśnie https://www.youtube.com/watch?v=VLt_OuzW9n0

      Usuń
  7. a jasłuchałam postnych Antoniny Krzysztoń....
    teraz klikam polecony...

    czasem fragmentami słucham, ale może i godzinę w tle po cichu lecieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Requiem, jako msza żałobna często pojawia się w czasie Triduum, w piątki. A ja sobie ukochałam ten utwór, na ten czas :)

      https://www.youtube.com/watch?v=f1CNNf9iU9Y

      Usuń
    2. do zakładek dodaję...
      byłam już w tym czasie i przestrzeni, byłam...

      Usuń
  8. Moja krótka przygoda z chórem (alt) nie dała mi zaśpiewać Requiem, ale czułam się najgenialniejszym lisem świata, gdy kiedyś tłumaczyłam znajomemu a vista tekst z łaciny. Co człowiek (lis) to osobna przygoda z Mozartem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale Lis Mozartowskie Requiem zna, więc relaks, tym bardziej, jak krótka przygoda. :) Taki Lisi alt w chórze, to skarb :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Powtarzam się, ale co mi tam: głos ludzki jest moim ulubionym instrumentem muzycznym.
    Za Mozartem nie przepadam, ale jego chórów słucha się własną krtanią. One wywołują wibracje strun głosowych u słuchaczy, zauważyłaś?

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedyś, kiedy śpiewanie chóralne opierało się na krtani, możliwe, że takie słuchanie nie było zbyt przyjemne. Dzisiaj są już nowe metody wydobywania dźwięku, koniecznie siłą przepony, a nie siłą krtani. Z Mozarta, to ja tylko Requiem, możliwe że dlatego właśnie, bo się nauczyłam i inaczej przeżywa się ten numer z drugiej strony. W tamtym czasie dla równowagi słucham dużo havy metalu, inaczej, to człowiek poniósłby ze sobą klęskę w tym uniesieniu. Ale lubię do Requiem wrócić wiosną, później już nie robi tak mocno w głowie. Widocznie to taki związek karmiczny.

    Mnie te wibracje irytują, wręcz mam chorobę. Nie mogę tego słuchać. A najgorsze, że takie śpiewanie jest złym śpiewaniem. Ale o tym mogłaby opowiedzieć moja profesor od emisji głosu.

    Często z powodu najróżniejszych fatalnych wykonań, muzyki dance i darcia ryja - mam zwyczajnie migrenę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Też spiewałem w chórze. Bas.
    Kiedyś miałem takie zdarzenie - jeden z gorzowskich pianistów jazzowych miał założone słuchawki. Byłem pewien, że słucha jazzu. Pytam, co i kto Mu tam gra. On na to - a posłuchaj. Ależ się zdziwiłem - Lacrimosa z Reuqiem. Owszem, dla mnie najpiękniejszy fragment tego utworu. Mozart zdążył napisać osiem taktów tej części. Dokończył Sussmayer. Tak czy inaczej cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też lubię ten fragment. Są takie części, które śpiewa się lekko, a na inne trzeba się wspinać, jak na wysoką górę.

      Usuń
  13. Odpowiedzi
    1. Nidy o sobie tak nie myślałam, serio. U mnie w rodzinie śpiewała i babcia i dziadek, zatem naturalna kolejność...

      Usuń