Patrzysz na bażanta, który mieszkał obok. Bez stada,
śladów, kiedy się odwraca i nic nie wzbiera, nie płacze.
W długie wieczory tkwimy myślami w listach.
W tamtej chwili, lekkiej jak pióra sformułowanych w zdania monologów.
O tym, z czym sobie radzisz najlepiej, a co ciągnie się schodami
na strych.
Pracownia. Przekładam kostki, owoce, grzechotki. Klatkę.
Przez drzwi ucieka ciepło. Wiadomo - poza dziećmi coś
albo nic nas (nie) łączy. Możliwe, że głos zahacza o miejsca.
Skórę, wystające kości. Pieści się z nami, jeszcze chwilę.
Patrzysz na bażanta, który przetrwał zimę. Jesteś ze sobą
jak on. Tracimy i odzyskujemy siły. Układamy dni
według imion, doświadczeń. Wspomnienie dzieciństwa.
Idziesz w tamtym kierunku, drogi się rozchodzą.
Zapisujesz w liście, że czegoś nie zrobiłaś i nie chcesz
tego zakceptować. Nie teraz.
:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPiękno:*
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZadziwiająca lekkość bytu słownego:)
OdpowiedzUsuń:) w tej sytuacji, mogę tylko pisać :*
Usuńzapewne pracownia, to magiczne miejsce )) zwłaszcza ceramiczna
OdpowiedzUsuńoraz Baśka Trzybulska, to jedyna ceramiczka artystka, która tworzy poezję !!!!
Niezwykła i piękna. I w zasadzie nie da się jednoznacznie podsumować jej twórczej pracy.
UsuńWciąż coś zauważam, wyławiam, można wręcz powiedzieć, że jej poczynania rozmywają granice artyzmu.
To umiłowanie ziemi, tkwienie w korzeniach. Nie ma dla mnie bardziej świadomej artystki w tej dziedzinie,
którą się zajmuje. A ten wiersz, to tylko scena, detal z życia.
Ucałowania t.
Wiem, że dedykowany, ale jakby uniwersalny...
OdpowiedzUsuńI w tym cała magia poezji.
Też lubię, jak czytelnicy odnajdują w wierszach własne ścieżki. :) dziękuję :)
UsuńI przy okazji popatrzyłem sobie na twórczość Pani Basi Trzybulskiej
OdpowiedzUsuńCiekawe, finezyjne, pomyślane, estetyczne prace!
M.
:) Też lubię do niej zaglądać :)
UsuńA tak, a'propos "pracownia":
OdpowiedzUsuńWiesz, Miła, byłem dzisiaj u swojego
brata Juliusza. W jego malarskiej pracowni.
Oglądaliśmy malowane śmiało szpachlą pejzaże
z końca ostatniej zimy, która była o tyle za długa.
I słońca nie było. I wszyscy znajomi mówili o jego
braku. I jak to działa na psychikę człowieka.
Negatywnie. Jeszcze w czerwcu za chmurami się
chowało. Do przedwczoraj. A teraz upał i myśli
lepią się, i słowa. Rozmawiamy o malarstwie
i trapiących Mistrza chorobach.
A tu, na obrazach, śnieg sypie. I dymy z
kominów siwe. Drzewa nagie. Jakiś ptak.
Wybieram taki bardziej zasypany, że kolorów
dachów nie widać ani też rozpoznać marek
samochodów nie można. I jakaś na nim cisza
namalowana pośnieżna. Wiesz, po takiej zadymce,
która wiruje płatkami. Z daleka słychać stukot
kół pociągu. To taki dodatek do tej ciszy. Pociągu
nie ma na obrazie. Tylko fragment torów po jego
prawej stronie mówi o podróżach.
Pozdrowienie i dobre myśli posyłam!
Marek
No właśnie! Przecież Ty wiesz!
Usuń