poniedziałek, 4 lipca 2016

Rutyna




                                  

                                                                           Magdzie

Chleb z ziarnami. Codzienność, od której uciekałam.
Początek życia. Zielone strony, rude włosy.
Magda napisała, że dotknęła fali oceanu. Byłam blisko,
kiedy myślała o Burren, tuliła się do skały, pęknięć.
Wgłębień. Znikną jesienią, coś o tym wiem.

Ale nie na serio. Przypisuję to sprawom
z głowy. Czułym miejscom. Rozpłyną się, jak pragnienie
i wszystko, co dotyczy owiec, Mullaghmore. Refrakcja fali.
Wydęły usta, z nimi drobiazgi. Niech zgadują,
ile siły i słabości przypływ wydłubuje wiosną z plaży.

Długi stół zakryty barwnym suknem. Etatowi gadacze.
Nierówno podstrzyżona malarka, przyziemne rozmowy
o znaczeniu palet. Z końca przyglądam się młodzieży,
ich dłoniom, które ukrywają publikacje na snapchatach,
okazje, wymianę słów. Zadają ciosy lub odrysowują brwi
odlepiają szminkę od szklanek.


kwiecień 2016

6 komentarzy:

  1. Świat znikających jesienią pęknięć, a może znikających myśli, fale oceanu, owce. Zupełnie inna rzeczywistość. Inna codzienność. I tylko młodzi tacy sami :)

    P.S.
    A nasze czułe miejsca zawsze zabieramy ze sobą :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A może wszystko jest snem i zniknie, gadacze, młodzież, wszystko :*

    Tego się obawiam

    kiss BB

    OdpowiedzUsuń
  3. Można poczuć swoją niewielką skończoność dotykając fali oceanu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje wiersze są właśnie takie jak czule miejsca.
    Nawet jeśli wszystko zniknie, pozostaną ślady.
    :*

    OdpowiedzUsuń