Kiedy matka Sary zniżała głos, zaśmiewali się i krzyczeli
wszyscy z sąsiedztwa. Podobno była dobrą matką, nie pamiętam,
żeby jej dzieci lgnęły do dziury w ogrodzeniu, wymykały się na drogę,
by zobaczyć samochód ojca, jego zmęczone oczy.
Magnolia na ścianie, w ogrodzie trampolina,
zarastają mchem. Nikt nie przewidział, że w następnym roku
matka Sary zachoruje na melancholię i wyjdzie z domu
w niewiadomym kierunku.
Wiosną, w zielonej sukience. Wysłucham przekleństw
przerywających emisję telewizyjnych oper mydlanych,
Sara palcem obrysuje usta i policzy myśli,
barwne i zalotne.
wiersze z tego cyklu od najstarszego
http://wcieniuskrzydel.blogspot.ie/2013/02/o-zrozumieniu.html
http://wcieniuskrzydel.blogspot.ie/2013/03/nosorozec-nie-zapomina.html
http://wcieniuskrzydel.blogspot.ie/2013/05/kamstwo.html
http://wcieniuskrzydel.blogspot.ie/2013/06/proba-uwagi.html
Mierzyłam dziś sukienkę w grochy. Zupełnie nie jesienną. Grzeczną. Czy to nie dziwne, że pomyślałam wtedy o Tobie?:D
OdpowiedzUsuń:) ooo połaziłabym z Tobą po sklepach :***
Usuń"Zapamiętałam się w robocie" aż tak, że zaniedbałam zaglądanie nawet do Ciebie :/ Chyba tracę zdrowy rozsądek, czas zwolnić chociaż trochę.
OdpowiedzUsuńZolnij odrobinę :* Pozdrawiam Małgoś
Usuń