Rhino od Katarzyny Tchórz |
Od kilku dni mam bardzo intensywne sny. Kiedyś nie rozumiałam ludzi, którzy opowiadali, że śnią im się pisarze, poeci, piosenkarze, aktorzy. Przez wszystkie lata miałam sny ze sobą w roli głównej i z ludźmi bezkształtnymi, albo bez twarzy, czasami zwracałam się do nich po imieniu, albo z takimi, co już umarli. Przez kilka lat śniły mi się wojny w odcinkach. Latanie. A ostatnio sen po śnie, nawiedzili mnie Konrad Wojtyła i Jacek Dehnel. Ręce mnie rozbolały od tych rozmów, rozbolała głowa i w ogóle. Powiedziałam sobie dość, żadnych snów. Jest pełnia, więc poczułam, że coś jest na rzeczy. Rano starałam się wstać prawą nogą. Niby było cacy, do czasu. Najpierw mąka. Rozsypała się i poczułam, że to dopiero początek tego nieszczęsnego udawania, że się wstaje prawą a nie lewą nogą. Ukręciłam biszkopt i kiedy już wlewałam do formy, przez nieuwagę część znalazła się poza formą. No mistrzynią jestem, nosorożcem w składzie ingrediencji. Posprzątałam mąkę, starłam blaty, wyczyściłam zlewozmywak, podłogę, szafki. Wszystko. Odlałam mleko do kremu, wstawiłam do garnka i poszłam sobie. Obejrzałam kwiaty, pogoniłam muchę, sprawdziłam przepis na roladę w Internecie. Coś huknęło. Pobiegłam na piętro. Sprawdziłam pokoje, łazienki i kiedy już schodziłam na dół, olśniło mnie: mleko! Zbiegłam do kuchni, a tam nad garnkiem unosiła się powłoka piany. Garnek Zeptera sprzed stu lat i proszę bardzo, nie wykipiało, ale wyparowało. Więc od nowa, wlałam mleko do nowego garnka, ale już stałam i pilnowałam. W tym czasie zerwał się wiatr i deszcz zacinał wprost do łazienki. Nie wierzyłam w to, co zobaczyłam, ściery i zmywanie potopu. Poczułam w sobie coś, co jest pewnego rodzaju otępieniem, ale bez histerii, mechanicznie, jak robot, jakby wszystko działo się poza mną. Dobra, czas na rzucanie biszkoptem. Czy może mnie jeszcze spotkać jakieś nieszczęście? Rzuciłam dokładnie jak było w przepisie. Jednak po chwili pomyślałam, że może za słabo, tak jakoś dziwnie z tym rzucaniem. Rzuciłam jeszcze raz, dla pewności. Wstawiłam ponownie do piekarnika i uchyliłam drzwi żeby stygł powoli. I dalej brnęłam w tym lewackim dniu. Marcepan sobie, ja sobie, trudno. Później chłopcy wrócili do domu, ogarnęłam się i poszłam przed siebie. Aaaa, biszkopt wyszedł idealnie, krem również, rolada, a te inne męczące sytuacje zniknęły.
Pozytywny wpis - dzięki ;)
OdpowiedzUsuń/ostatnio tak szybko zasypiam, że sny za mną nie nadążają :)/
Dziękuję, więc wypoczynkowego snu Ci życzę :)
Usuńbiszkopt o ziemię?
OdpowiedzUsuńp.s. z tą lewą nogą czy prawą, mam podobnie. Pełnia. Rany! Nienawidzę tego łysego huncwota i zasłaniam szczelnie rolety! Niewiele pomaga, jak nie łyknę procha lub nie zapiję chmielem - klapa, nie śpię i potem chodzę jak zombie;( Wczoraj łyknęłam 3 piwa i co? Nic. Kaca nie mam, ale i tak wyglądam jak po całej beczce piwa;)
Piję wino kochana, może dzisiaj będzie lżej
Usuńnie wiem jak wyglądam, zamalowuję się :)
Siła złego na jednego:-)
OdpowiedzUsuńA co do snów, to ostatnio dużo śnię i może jestem tak zmęczony, bo sytuacje i postaci najróżniejsze przyłażą do mnie nocą.
a to ciekawe co się śni mężczyźnie zmęczonemu :)
UsuńCiasto... kiedy pieklam... nie przypominam sobie...
OdpowiedzUsuńA sny, owszem mam, zawsze kolorowe...
Serdecznosci
Judyta
Upiec zasze coś możesz :) a śnić będziesz czy chcesz, czy nie :)
Usuńhaha ja też rzuciłam 2 czy 3 razy,tak dla pewności :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że nie tylko ja miewam chwile zwątpienia :)
UsuńOd wczoraj z przejęciem śledzę wzmianki o rzucaniu biszkoptem - fascynujące!
OdpowiedzUsuńTo rzucanie to dla mnie niezwykłe odkrycie - pierwszy raz byłam zadowolona z upieczonego biszkoptu :)
Usuńmoje sny ostatnio - jak wiesz - są szalone :)
OdpowiedzUsuńcicho
Czekam na jakiś zryw :)
Usuńja też ;))))
Usuńmoże pytanie durne....ale jakie rzucanie?
OdpowiedzUsuńTu jest przepisz na biszkopt rzucny http://www.mojewypieki.com/przepis/biszkopt-przepis-ii
Usuńdzięki temu, że od razu gorące powierze wydostaje sie z biszkopta i ciasto nie opada, jest idealne :)
najlepsze ciasto do tortu jakie jadłam :)
Biszkopt snem poganiany i co? I udany!
OdpowiedzUsuńKiedyś spisywałam swoje sny, no powiem szczerze niezła -f by to powieść była.
:) i to jest fantastyczne :)
UsuńJakos mi sie ten Twoj dzien skojarzyl z Muminkami. To pewnie przez ten biszkopt :) Rhino piekny!
OdpowiedzUsuńA tak na to nie popatrzyłam, a powinnam :)
UsuńMama Muminka :)
Sny mam na ogół takie, co to usiłują rozsupłać naplątane emocje. Czasem się im udaje, a czasem są symboliczne do zbyt wysokiej potęgi; ale i tak budzę się z poczuciem, że jestem blisko.
OdpowiedzUsuńBiszkoptu nie lubię :)
Kwestia gustu, jak zawsze. Pozdrawiam
UsuńEch, blue blue blue :) pachnie ciastem .......
OdpowiedzUsuńBez przesady z tymi nieszczęsnymi nieszczęściami. Aczkolwiek bardzo mi się podobają te krótkie formy/opowiadanka/perełki. Cholera wie jak toto nazwać. U mnie podobnie chaos dnia od nitki zaczął zwijać się w kłębek nieszczęść na którego końcu pojawił się zepsuty aparat. Przestał robić zdjęcia. I po kłopocie.
OdpowiedzUsuńto z tym aparatem, to naprawdę wielkie nieszczęście,
Usuńmigawka ma swój przebieg i potem nowy wydatek.
a mi sie spodobało nazwanie złego dnia -dniem lewackim. Bardzo trafne!
OdpowiedzUsuńZawsze jeszcze przez uchylone okno mógł wpaść przerażony i ogłupiały ptak - za cholerę nie wiem, czemu ta absurdalna mozliwość właśnie, w takich dniach jak Twój, zawsze napawa mnie lękiem.
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy ogłupiałe ptaki odbijały się od szyb w moim domu, wprowadzjąc domowników w osłupienie
Usuńwięc rozumiem lęk
Mnie wciąż coś się śni. Żartuję nawet, że kładąc się spać - idę do kina:)
OdpowiedzUsuńFajne kino nie jest złe :)
Usuńczytałam i czułam się jak w fotoplastykonie, z mnóstwem kolorowych obrazków jeden po drugim.... niebieski tez przemknął, ale w lazurowym odcieniu, chyba wyobraziłam sobie tak glazurę w łazience ;)
OdpowiedzUsuń