Agnieszka Renusz |
Znalazłam w pamięci listę rzeczy do zabrania. Książki, książki, książki. Do tego zielona pietruszka (suszona), dwa obrusy, dwa ręczniki, śpiwór, jakieś coś tam, nawóz - ile to rzeczy człowiek gromadzi. A wystarczy trochę wody, ognia, albo odwrotnie i sprawa załatwiona. Siedzę w kącie i drażnię język. Psuje mi to nastrój, ale język spędza we mnie najwięcej czasu, więc jak mam wyjaśnić, że robi się jałowy. Niech już sobie udaje, że mną rządzi. Chociaż wczoraj zwątpiłam i nie wiem, czy jest ze mną szczery. Na szczęście nie wyrywa się z gardła i nie sprawia wrażenia, że się lękam, albo wściekam. A rano… rano słyszę: czy pani już nie śpi? Przybieram postawę obserwatora, mierzę oddech, czekam, aż do równowagi. Cokolwiek zakładam, chce mi się pić.
nie wolno zbyt długo trwać w zwątpieniu, ranek przynosi więcej optymizmu!
OdpowiedzUsuńto mija :) wiem
UsuńKiedyś też tak miałem. Pić, pić, pić. Uważaj...
OdpowiedzUsuńrelaks, woda, woda gazowana, kawa
Usuńszukam kwiatów hibiskusa :)
no to kamień z serca, bo tak jak Daras pomyślałam..(przepraszam,ale jestem na tym punkcie przeczulona)
Usuń..a w ogóle to z tym jałowym językiem to chyba wyolbrzymiasz ;-p
Herbatka? Właśnie zaparzyłam:)
OdpowiedzUsuńooo tak :) dobrze, cię "widzieć"
UsuńWewnętrzny spokój, ech marzę o nim... pić mi się też chce, czegoś mocniejszego, ale nie mogę, więc upijam się zieloną.
OdpowiedzUsuń