Wojciech Kukowski |
Filiżanka rozbiła się – ktoś musi umrzeć.
Trzeciego dnia wstajemy zmęczeni czekaniem,
mrowienie karku przyciąga deszcz, gdy pierwszy
wiatr milknie, postacie z rysunku Sary mokną:
przewodnik zasnął, stopy oderwane od podłoża
puchną w wodzie.
Jesteś pewna mgły? Zablokowane furtki skracają drogę,
ćwiartki puszczone bez kontroli wypełniają miejsca.
Wynik testu na płodność, kartę pamięci opróżnioną do połowy
– ostatni raz zmyślę, obiorę z krążących wokół tajemnic
pułapki, które trwają w nieprzerwanej rozmowie malarza
ze mną i dziećmi, padającymi daleko od jabłoni.
Po latach rozumiem formy, których mogę użyć
w dialogach o obrazach; zanim spuchną i pękną,
dmuchamy.
W tym wierszu jest jakiś styk, powodujący, że mam ciarki na rękach. Jakby mnie dotykał, doświadczał, próbował wydobyć coś z zakamarków pamięci i otrzepać z zapomnienia.
OdpowiedzUsuńjakaś dramaturgia, zgroza, lecz nie wiem czy słowa, czy może grafika ma na to wpływ...
OdpowiedzUsuńKiedy ostatni siedzialam nad przepascia i za nic mialalm caly swiat wymachujac nogami we wszystkie strony swiata...? Nie pamietam...szkoda, bardzo...
OdpowiedzUsuńSerecznosci
Judith
OdpowiedzUsuńcierpko-gorzko-słodki Wiersz
cicho
uwielbiam takie klimaty.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńpachnie magią, która tak naturalnie miesza się ze zwyczajnym życiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję za czytanie :)
OdpowiedzUsuń