niedziela, 24 lutego 2013

Działania mechaniczne

rhino z sieci



Spotykam Holdena. Przychodzi do mnie raz po raz. Pod różnymi postaciami, zwierzętami i marudzi. To każe stać w oknie, to kłaść się pod kaloryferem. Czasem mam serdecznie dość tej gimnastyki. W końcu, kiedy budzę się i łapię na tym, że mówię przez sen, walę pięścią w poduszkę i odwracam na drugi bok, otwieram i zamykam oczy. Mam zimne pośladki i wielki paluch. Zirytowana przewracam się na drugi bok, by w końcu zasnąć. Budzę się po trzeciej drzemce i jestem połamana. Po chwili przypominam sobie skąd pochodzą zakwasy. I zastanawiam się, czy on mnie z kimś zwyczajnie nie pomylił. Dlaczego dręczona siłowymi ćwiczeniami muszę cierpieć na jawie. A może jawa to sen? Więc szczypię się w czasie szorowania zębów, zaglądam głęboko w oczy, przyglądam dłoniom. No, co? Mam chorą głowę, od prywatnych listów, od codziennego picia kawy, która zakwasza mnie bardziej niż alkoholika wódka. Chociaż nie wiem, czy wódka zakwasza, czy tylko niszczy wątrobę. Nie chce mi się tego sprawdzać. Nie dzisiaj. Jestem zwykłą babką mówiącą do siebie. Reprezentantką niczego. Nie przedstawiam ani ciekawych poglądów, ani pięknej budowy ciała. Jestem z tych matowych. Wywołująca czasem konflikty z powodu eklektyzmu i drętwych witraży. Dzisiaj jest stanowczo za zimno i nie wybiorę się na dach, żeby odreagować, posłuchać Cecylii Bartoli z dala od bulgoczących rur, spuszczanej wody i wirujących pralek. Dlatego oglądam wpadki różnych ludzi na Youtubie, słucham Trójki i nie mam w głowie sportu, chociaż mrugają mi tu reklamy odżywek i trykotów. Dzisiaj rano obejrzałam kawałek pornograficzny, ale czuję się usprawiedliwiona, podesłała mi koleżanka, więc nie wiedziałam, co tam się kryje w treści i obrazie. Chociaż w treści to tylko muzyka. Obraz pozostawiam do przetestowania. To chyba dość niezwykłe, że w końcu nie czuję w sobie rozczarowania życiem. Nawet pomyślałam, że jestem dość szczęśliwa. I nie w żadnej wiecznej rui, z powodu powracających tematów. Nie realizuję żadnych wzniosłych idei, nie rywalizuję nawet ze sobą i nie miewam zadyszki przed snem. Więc opowiadam moją historię, czasem destrukcyjną, innym razem pozbawioną dyscypliny wewnętrznej układankę skojarzeń. Moją cywilizację, sympatyzującą z muzykami i twórcami filmów krótkometrażowych. Angażuję się w obronę zwierząt, pozwalam na zużywanie się oczu i czytam mnożące się sensacje i fantasy. W tym miejscu spoglądam w okno. Na horyzoncie samochód za samochodem, taksówka za taksówką, gonią we własnym towarzystwie, co może ich zatrzymać oprócz świateł?

20.12.2010
Wróciłam do tego tekstu i pomyślałam, jak wiele się zmieniło we mnie od tamtego czasu :)

6 komentarzy:

  1. ale szczęście mocno się do Ciebie przyssało i dobrze:) Śpiąc obok siebie zapewne mogłybyśmy wymieniać senne wrażenia, bo też mówię. Czasem jawa staje się snem, czasem sen, a jakby jawa...

    OdpowiedzUsuń
  2. byłoby nudno gdybyś się nie zmianiała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam w Twoich tekstach nieprzewidywalność. Zaskakujesz każdym zdaniem, myślą i odczuciem. Być może jesteś "zwykłą babką mówiącą do siebie". Ale dla mnie niezwykłą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "zimne pośladki i wielki paluch" - cudne!!
    Dobrze czasem tak obejrzeć się w "lustrze" z przed dwóch, trzech lat, ja to lubie, a Ty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak czytam moją książkę, to się przeglądam w lustrze, wiersz sprzed 5 lat

      dzisiaj jestem inna, ale wtedy byłam taka, więc się utrwaliło i to jest niestety niezmazywalne

      Usuń
  5. Dziękuję miłe za komentarze


    muszę pomyśleć o tym wszystkim

    OdpowiedzUsuń