nożem podziurawić stół - na śmierć
poczekać aż materiał zakryje zakrzepłą farbę
na początku miałam pod skórą jednego robaka
w okolicach kostki blokował przepływ limfy
niby nie mógł tam się dostać bez mojej zgody
ale chłopak spod trójki był zdania że to zgrabnie ujęty dołek
nie wyraża wszystkiego - właściwie od początku
dlaczego każdy piętrowy dom nazywamy chatą?
śmierć dziecka przywołuje na myśl piekarnik
nieprzyjemny ruch wtedy drobny inwentarz rozmnożył się
zanim zdążyłam zmienić plan
każdy ma swojego robaka i coćby nie wiadomo jak się upijać to nie zalejesz.
OdpowiedzUsuńNie da rady zalać...
OdpowiedzUsuńPeeS. Zadanie wykonane:)
Wysmakowane... intrygujące miejsce w sieci. Tytuł bloga, niepokojące wiersze i ich "ilustracje". Mam gęsią skórkę...
OdpowiedzUsuńMagda - trochę czasu mi zajęło zanim zrozumiałam
OdpowiedzUsuńNievejko - Grazias :***
OdpowiedzUsuńBobe Majse - :) dziękuję
OdpowiedzUsuńRobaki i drobny inwentarz, raz zaproszone, już żyją własnym życiem. I mają gdzieś nasze plany.
OdpowiedzUsuńŚmierć dziecka i piekarnik, kojarzą mi się prostacko i straszliwie z Rozalką z "Antka". Aż mi głupio ...
Śmierć stołu i zakrzepła farba pod obrusem - piękne!
Bardzo mi się podoba!
Mi też się nie zdarzyło nienawidzić. A może powinnam tak ciut, przez chwilę, żeby mi potem głupio było..;)
OdpowiedzUsuń:*
Nigdy? Na prawdę ? Nienawidziłam, ale to uczucie szybko we mnie przemija. Przechodzi w obojętność.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, już wróciłam po szpitalu do siebie
OdpowiedzUsuńj
Niesamowity, bardzo bliski.
OdpowiedzUsuń