piątek, 2 grudnia 2011

budujesz mi schron


możliwe że z wyjątkiem wyobraźni nie radzę sobie
z otwieraniem drzwi chociaż dziś wojowniczo hoduję
kaktusy i drzewka cytrusowe przedtem poświęcałam
tobie więcej uwagi i przynajmniej wiedziałam kiedy
nie będzie padało

chwilami nudzimy się wtedy stajemy na końcu drogi
ostatni raz jadłeś śniadanie obok bombardowali
dla pieniędzy i żadna przeszkoda nie była tak wielka
żeby kurs euro oszalał więc proszę porozmawiajmy o stratach
echo podpowiada nie wystarczy przylecieć pod moje biurko


12 komentarzy:

  1. Dobrze, że jest jeszcze co czytać. Bo porozmawiać rzeczywiście coraz trudniej w tym posranym, uzależnionym od kursu euro, świecie. Pozdrówka, Małgorzato :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy to co piszę, jest takie zjadliwe, tak sobie myślę, że chyba nie najlepsze, ale bywa i tak... dziękuję Michał za poczytanie i zrozumienie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jaki ślicznaisty blogasek

    OdpowiedzUsuń
  4. Zjadliwe, powiadasz? Jeśli zjadliwe, to tylko w tym nieprawidłowym tego słowa znaczeniu: daje się zjeść. Dodałbym: ze smakiem. Czyli jest dobre.
    I bardzo mi miło jeśli Twierdzisz, że dobrze odebrałem tę odrobinę śpiewnej melancholii, a może tęsknoty, do... Bo ja wiem...? Może czegoś, co każdą miłość rozpoczyna? Jeszcze raz pozdrawiam - serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Michał - trwam w miłości nieustająco, dlatego jestem taka uważna, co się dzieje dookoła mnie :) jeszcze raz dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczniasty??? ;D niezłe ;p

    Troszkę mnie zestresował ten wiersz... skupmy się może na naszych bliskich, a nie na kursach :) święta w końcu idą!
    Będzie jakiś świąteczny wiersz? :)

    P.S.
    Margo! Znam ten ból :) tę wredną krowę zwaną Pokusą!!! W moim biurze ciągle coś się je i ciągle ktoś częstuje! I jak ciężko się odmawia nowego rodzaju Milki... Ale czasem... dlaczego nie? :) jedna kosteczka... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miała Mi - nie stresuj się kochana!

    OdpowiedzUsuń