Od kiedy mówią o końcu świata? Sama nie wiem, kto zaczął. Tymczasem jestem w połowie do własnego końca. Chyba, że moje słońce zajdzie ciut wcześniej. I właściwie chciałabym, aby tamten dzień był piękny. Wiem, mogę sobie chcieć. Kiedyś w młodości pragnęłam być drobną blondynką o niebieskich oczach. Kolor oczu ściemniał, włosy również, a i o filigranowej figurce mogę pomarzyć. Cierpliwie czekam, aż zagotuje się woda na herbatę. Równie cierpliwie czekam na niego cały dzień. Ubrałam się w lnianą długą sukienkę, słońce leniwie wbijało się w mój kark, zapomniałam o zimie. Tak, jak zapomina się o palaczach. Słuchając muzyki trwoniłam czas. Okazuje się, że jestem zbyt przyziemna, pogrążona cywilizacją siedzę w sieci. Doprowadzam do odmiany kolejną godzinę i gram w szachy, żeby nie było wątpliwości – z komputerem. Powinnam wypisać podstawowe zajęcia na każdy dzień. Literaturę na każdą godzinę, wiersz na każdą minutę. Kieliszek wina lub nalewki do tych zajęć i możesz pomyśleć, Małgośka żyje w marazmie. To jedynie egzystencja. Nie przykładam palca do poprawy cywilizacji. Najchętniej oglądam filmy o latach siedemdziesiątych i marzę o śniadaniu w ogrodzie. Przy kolacji znowu pokrwawiłam koszulę. Dobrze, że takie rzeczy nie przytrafiają mi się na ulicy. Leżałabym sobie na chodniku. Obchodziliby mnie łukiem i pokazywali palcem. Tam leży lump. Wstałabym pewnie po kilku minutach i poszła w cholerę. Czasem mam tylko na to ochotę. Iść w cholerę.
Na wszystko w życiu trzeba znaleźć czas. Nawet na to żeby iść w cholerę. Póki co jednak żyjmy! Najlepiej i najpiękniej jak potrafimy:)
OdpowiedzUsuńSpoglądam na Ciebie.
OdpowiedzUsuńZaskoczył mnie opis. Nie wiersz? Przyzwyczaiłam się :-) Polubiłam :-) Ale zdania nie zmieniam.
Nie idź w cholerę bo kurczę niewiele rzeczy dociera do mnie tak bardzo jak TU. O niewielu rzeczach pamiętam tak jak o tych przeczytanych TU.
Ja bym Cię jako lumpa podniosła na ulicy. Kilku już podniosłam.
Pozdrawiam i pozostaję pod wrażeniem tegoż spojrzenia na Ciebie.
dzisiaj w cholerę, a jutro piechotą do lata... ;)
OdpowiedzUsuńCzasami potrzebuję kotwicy, żeby nie bać się pójścia gdzieś.
OdpowiedzUsuńA może pójdź i wróć, z poczuciem, że dobre było i pójście i wracanie.
Na moje pokrwawione koszule, przyjaciel poradził - zmniejsz ciśnienie. I zmniejsz ciśnie-NIE. Na to drugie, niestety nie ma tabletek ...
Pozdrawiam serdecznie! Trzymaj się!
czyli wszystko ok, myślałem po wstępie, że może coś ciemnego nadeszło, ale jak mawiali druidzi " dopóki niebo nie wali nam się na głowy, jest dobrze,"
OdpowiedzUsuńa ja chciałam być ruda i podobno szkoda, że się nie maluje i nie chodze na szpilkach...
OdpowiedzUsuńŚpiewają "przyjemności chcę mieć kupę a dostaję kopa w dupę...". Krętość dróg mnie wykańcza. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNivejko - ten czas, coraz częściej znajduję :*
OdpowiedzUsuńPolala - jestem tak nieco - pomiędzy ścianą a tapetą - ech
OdpowiedzUsuńKropka - mija dzień za dniem
OdpowiedzUsuńM. - ano właśnie!
OdpowiedzUsuńNocny - w takim razie będę ciszej :)
OdpowiedzUsuńBeatko - jesteś szczęśliwa jak znam życie
OdpowiedzUsuńKopacz - witaj w klubie :)
OdpowiedzUsuńA może teraz to po prostu taki etap życia i tyle?
OdpowiedzUsuńW sumie to całkiem przyjemne :)
Czy to bardzo daleko?
OdpowiedzUsuńciekawe jak tam jest?
OdpowiedzUsuńMałe wielkie życie...
OdpowiedzUsuńjakaś nostalgia..ale jak spojrzę na Twoje zdjęcie..z różżżowym szalem..(jak zwał tak zwał)..to myślę sobie ... jest dobrze! Serdeczności..A.
OdpowiedzUsuńBibi - relaks :)
OdpowiedzUsuńScenki - czasem tylko za rogiem, innym razem muszę lecieć samolotem :)
OdpowiedzUsuńBeatko - jest czerwone wino, i sery są, i szynka parmeńska, krewetki z grilla. Ludzie są dla siebie mili - i nikt nie wrzeszczy do słuchawki.
OdpowiedzUsuńAlicjo - codzienność
OdpowiedzUsuńPchełko - minuta przed obiektywem i a buzia śmieję się cały czas :)
OdpowiedzUsuńpierwsze moje skojarzenie - "Melancholia" Larsa von Triera.
OdpowiedzUsuńPiotr - będę musiała się zapoznać :)
OdpowiedzUsuńFajne miejsce! Czasem w nim bywam!
OdpowiedzUsuńDojazd jedynie rowerem!
Z.M.P.