© Maciej Krajewski
Łazęga Poznańska. Miejsce, do którego warto zajrzeć, choćby po to, żeby zobaczyć, jak się jeszcze trzyma świat, w którym ludzie naprawdę rozmawiają, a nie tylko przelatują obok siebie jak reklamy na lotnisku. Maciej Krajewski trzyma to wszystko w kupie jak kustosz w epoce chaosu i wygląda na to, że mu się udaje. Tym razem nie byłam już tą osobą, która chowa się w grupie, udając, że przyszła przypadkiem. Byłam gościnią. Brzmi dumnie, choć w praktyce oznacza, że wcześniej musiałam się zastanowić nad kilkoma kwestiami i mówić sensownie, gdy ktoś wpatruje się w moje usta. Bo zdarza mi się bełkotać, kiedy jest we mnie zmęczenie i zbyt wiele słów. Dlatego namówiłam męża, żeby pojechał ze mną dzień wcześniej, w sumie, to była już północ, ale wypoczęłam. Wiedziałam, że Łazęga mu się spodoba, to jego klimat: trochę książek, starych ram, obrazów, zdjęć i ludzie, którzy naprawdę czytają opisy pod zdjęciami.
I faktycznie, kiedy rozmawiałam, on krążył, przyglądał się, oglądał, czytał. Jak w muzeum, tylko że eksponaty oddychały i piły herbatę. Byliśmy w tym razem. A ja, choć nie przyznaję się do sentymentów, pomyślałam, że dobrze, że nie musiałam tam być sama. Z wiekiem to się docenia. Zwłaszcza gdy ktoś potrafi słuchać, nawet jeśli niekoniecznie chodzi o słowa.
© Maciej Krajewski
Bardzo mnie cieszy, że masz tak pozytywne doświadczenie (nie tylko) z tym miejscem. Jestem jedną z tych, które wciąż krążą, nie potrafiąc wylądować ani osiąść. Takie wpisy jak Twój zakotwiczają, pozwalają uwierzyć, że w niektórych miejscach wciąż liczy się człowiek. Czy taki nieokrzesany, niedopasowany, jeszcze nie wiem, ale oddycham z ulgą, kiedy wiem, że "taki jak Ty"! <3
OdpowiedzUsuńZajrzyj tam Anne, zobaczysz i poczujesz :*
UsuńMałgoś, oczywiście w Tobie nie tylko słów się słucha, ale też rytmu. Mnie rytm, najwięcej kierunkowskazów stawia na drodze i teraz wiesz co mam przed oczami? "Liczby nieparzyste" Nie wiem zupełnie, skąd ich okładka wypłynęła w mojej głowie, ale wiem, że musiał ten rytm ją wypiętrzyć. Wspaniały to był wieczór, niezapomniany, cieszyłam się ze spotkania z Tobą i Padym, z Waszego razem, kompletnego bytu, tak jak kiedyś w Warszawie. Ty melancholijna, rozmowna, wirowałaś w światach, które nam pokazywałaś, z tym rytmem, wyczuciem, troską, skupieniem. Ach i ja cieszę się, że ze mną Ulcia pojechała. Żałuję, że tak krótko potem: buzi buzi, przytulasy, kilka słów prosto z serca do serca, spojrzenie w oczy i już, już lecimy. A miejsce przecudne, stałam w podwórku, rozglądając się na wszystkie strony i nie przestawałam mówić: zamieszkałabym tu, zamieszkała. Ile tam ludzi życzliwych, spojrzeń, uśmiechów i każdy przybył, by z Tobą pobyć, cała sala jak jedność, jeden żywy organizm w tym pięknym anturażu, jak obraz nie z tego świata. Dziękuję kochana,
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za te obrazy, fajnie jest wrócić do tych spotkań. Uściskaj Ulę ode mnie.
Usuń