poniedziałek, 27 października 2025

my




                                                                      © Maciej Krajewski

Łazęga Poznańska. Miejsce, do którego warto zajrzeć, choćby po to, żeby zobaczyć, jak się jeszcze trzyma świat, w którym ludzie naprawdę rozmawiają, a nie tylko przelatują obok siebie jak reklamy na lotnisku. Maciej Krajewski trzyma to wszystko w kupie jak kustosz w epoce chaosu i wygląda na to, że mu się udaje. Tym razem nie byłam już tą osobą, która chowa się w grupie, udając, że przyszła przypadkiem. Byłam gościnią. Brzmi dumnie, choć w praktyce oznacza, że wcześniej musiałam się zastanowić nad kilkoma kwestiami i mówić sensownie, gdy ktoś wpatruje się w moje usta. Bo zdarza mi się bełkotać, kiedy jest we mnie zmęczenie i zbyt wiele słów. Dlatego namówiłam męża, żeby pojechał ze mną dzień wcześniej, w sumie, to była już północ, ale wypoczęłam. Wiedziałam, że Łazęga mu się spodoba, to jego klimat: trochę książek, starych ram, obrazów, zdjęć i ludzie, którzy naprawdę czytają opisy pod zdjęciami.

I faktycznie, kiedy rozmawiałam, on krążył, przyglądał się, oglądał, czytał. Jak w muzeum, tylko że eksponaty oddychały i piły herbatę. Byliśmy w tym razem. A ja, choć nie przyznaję się do sentymentów, pomyślałam, że dobrze, że nie musiałam tam być sama. Z wiekiem to się docenia. Zwłaszcza gdy ktoś potrafi słuchać, nawet jeśli niekoniecznie chodzi o słowa.




                                                                             © Maciej Krajewski

1 komentarz:

  1. Bardzo mnie cieszy, że masz tak pozytywne doświadczenie (nie tylko) z tym miejscem. Jestem jedną z tych, które wciąż krążą, nie potrafiąc wylądować ani osiąść. Takie wpisy jak Twój zakotwiczają, pozwalają uwierzyć, że w niektórych miejscach wciąż liczy się człowiek. Czy taki nieokrzesany, niedopasowany, jeszcze nie wiem, ale oddycham z ulgą, kiedy wiem, że "taki jak Ty"! <3

    OdpowiedzUsuń