czwartek, 21 sierpnia 2025

Tolerancja

 



W sobotę ruszyliśmy na Dog’s Bay. W głowie miałam obraz ogromnej piaskownicy dla Sophie, jej wymarzony piknik, trochę pływania, trochę biegania po wydmach. Zapakowaliśmy polarboxa, ręczniki, stroje, książki, zabawki i cały majdan, który zwykle zabiera się na taki dzień. Nie chcieliśmy widokowej trasy, liczył się czas. Pogoda rozczarowała, zamiast upału szarość i wiatr, ale to dałoby się jeszcze przełknąć. Na plaży Brazylijczycy. Rozbici ze wszystkich stron, w pełnym rynsztunku: pies szczekający bez przerwy, muzyka dudniąca na tyle, ile głośniki wytrzymywały, grille rozpalone, alkohol lejący się z rozmachem. Coraz głośniej, coraz ciaśniej, coraz bardziej duszno od tej jednej wielkiej afirmacji hałasu. Podskórnie wiedziałam, że nie odpocznę, i miałam rację. Zwinęliśmy rzeczy i uciekliśmy do Kylemore Abbey, kawa, czekolada, cisza między wzgórzami. Stamtąd już tylko powrót do domu. Sophie była szczęśliwa, a my doszliśmy do wniosku, że naprawdę nie nadajemy się do tłumu. Do tej kultury grillowanych kotletów, głośników na full i udawanej radości, która nie liczy się z nikim wokół. Coraz więcej takich ludzi, coraz mniej miejsca dla tych, którzy chcą po prostu być, spokojnie, obok, w swoim rytmie.

PS

Myślę, że tolerancja zaczyna się tam, gdzie potrafimy znieść czyjąś odmienność bez poczucia zagrożenia dla własnej wolności. Gdzie rozumiemy, że ktoś może inaczej mówić, świętować, wyglądać, mieć swoje rytuały  i nie musimy tego ani oceniać, ani kopiować.

Ale kończy się w chwili, gdy ta odmienność staje się inwazją. Gdy wchodzi w naszą przestrzeń, odbiera nam prawo do ciszy, do bycia sobą, do granic. Tolerancja nie jest kapitulacją ani zgodą na hałas, agresję czy brak szacunku. Bo jeśli ktoś swoją wolnością rozpycha się tak, że moja znika, to już nie jest różnorodność, tylko dominacja.


2 komentarze:

  1. Co do tolerancji to pełna zgoda. Tolerancja to nie lubienie. To zrozumienie. A odnośnie tłumów. Moje bycie w centrum uwagi skończyło się dawno temu. Wycofałam się mocno, nauczyłam być ze sobą i pokochałam ten stan. Uciekając z małego miasteczka do dużego miasta nie sądziłam, że z czasem zatęsknię za marazmem i życiem towarzyskim, kończącym się o 18. Teraz najchętniej mieszkałabym w dziurze zabitej dechami, gdzie diabeł mówi dobranoc (najlepszy kompan). Mój introwertyzm wybił na mistrzowski poziom.

    OdpowiedzUsuń
  2. ostatnio panuje moda na mieszanie tolerancji z akceptacją. szczególnie to widać wśród dowolnie uzasadnionych mniejszości. pod pozorem upominania się o tolerancję, żądają akceptacji i to bezwarunkowej. zżymam się za każdym razem, bo ta nadinterpretacja, ta zaborcza żądza atakuje mnie i ogranicza, wymusza na mnie zbyt wiele, a kiedy protestuję, wytyka mi się małostkowość. Techniką taką posługują się Żydzi od dawna. gdy tylko ktoś ma im coś do zarzucenia, z miejsca staje się antysemitą, a przeciwnik stosunków homoseksualnych homofobem. to jawne nadużycie, takie, jak jazgot muzyki w miejscu publicznym i smród palonego mięsa.
    jestem człowiekiem kameralnym i tłum męczy mnie samym swoim istnieniem. uwielbiam towarzystwo, ale wolę, kiedy nie przekracza sześciu osób w szczytowym momencie spotkania. wtedy można porozmawiać i nie trzeba się przekrzykiwać.

    OdpowiedzUsuń