(po cmentarnej stronie)
Pojawiają się późno, gdy ziemia przestaje być pewna,
a dzieci zapominają, jak wygląda śnieg.
Trzymam je przy kaloryferze, śpią
w przezroczystych płatkach, które nie chcą się zamknąć.
Nie pachną, ale noszą w sobie coś z ciszy,
takiej, której się nie uczysz,
tylko przechodzi przez ciebie jak dym przez siatkę.
Myślisz: przekrój, gleba, opadający cień
a ja myślę o tym, jak niewiele trzeba,
żeby coś zwiędło ze wstydu.
Albo dlatego, że za długo mówiło jestem.
U podstawy ogrodu znajduję paznokcie
twojej mamy, białe, starannie ułożone,
jak powitanie.
Pytasz mnie, dlaczego nie uczę Sophii nazw liści.
A ja nie potrafię już powiedzieć: to dąb,
klon, coś, co przetrwa. Wszystko rośnie za szybko,
a później staje się wodą.
Widziałam, jak hortensje dusiły inne rośliny,
a dzieci w szkole rysowały je
bez środka. Tylko obrys, puste pole.
Czy to znaczy, że nie wierzą w środek?
Czy my też już nie?
Czasami udaję, że liście to języki.
Że nieśmiałe g w grzbiecie
ma moc trzęsienia ziemi.
Że biel nie rani, tylko
zamyka oczy.
Zostawiam ci kartkę:
gdy zniknę, podlej wszystko,
ale nie szukaj mnie w kwiatach.
Bo mogłam być już wszędzie,
w zgięciu palca, w dymie z popołudnia,
w tej jednej nocy, gdy uczyliśmy się od nowa,
jak umierać spokojnie.
Nie wiem, czy przyroda chce nas zniszczyć.
Wiem tylko, że nie umie przebaczać.
A hortensje,
one już dawno przestały pytać.
matko Margo, jak ty potrafisz mi wyjąc z ust, z głowy i odpowiednio, poetycko napisać...
OdpowiedzUsuńuwielbiam cię za to. Dobrej niedzielki :-)
Dziękuję, teraz, to już dobrego tygodnia :)
UsuńJest coś w hortensjach, co mnie od nich odpycha. Staram się i staram, ale nie mogę polubić tych kwiatów. Obecnie stały się one bardzo modne i pełno ich w ogrodach.
OdpowiedzUsuńU podstawy ogrodu znajduję paznokcie
twojej mamy, białe, starannie ułożone,
jak powitanie.
Może ktoś znajdzie i moje w tym ogrodzie, w którym znam każde drzewo, krzak i kwiat.
Mam pełną świadomość, że ten mój ogród będzie istniał tylko tak długo jak ja i nikt niczego nie podleje.
M
Rozumiem Cię bardzo, hortensje potrafią onieśmielać. Ja też długo nie czułam z nimi bliskości. Zakochałam się w nich dopiero po emigracji, tutaj są inne: ogromne, potężne, zaskakujące. Całe krzewy jak z innej planety. Coś między rośliną a snem o niej. Wtedy mnie wzięły, i trzymają. Ściskam mocno M. i dziękuję.
Usuń