(fraza pierwsza)
I cisnę się, przeciskam dłońmi
pomiędzy domem a głosem,
który rośnie w szczelinach płytek łazienkowych.
Dzieci uczą się czytać z rachunków za światło,
a ja próbuję im wyjaśnić światło
bez rachunku.
Pod skórą: przesyłki z kompostu,
znaki wodne miłości i plamy po rosole.
Wyrzucam wszystko, co nie chce umrzeć w ciszy.
Ziarno pod paznokciem.
Klin pod sercem.
Powiedz mi, kiedy światło się kończy,
i czy mamy wtedy coś powiedzieć dzieciom,
czy tylko przestawić doniczki.
Wiem, że przyszłość nie przyjdzie w wiadomości
ani w spadku.
Zamieni się w bąbel powietrza
pod skorupką jajka, które pękło w kieszeni płaszcza.
Dla niepoznaki.
Słucham nowości na Spotify.
Brzmią jak śmierć podana do łóżka z mlekiem.
Jakby ktoś przez przypadek dotknął mnie myślą.
Dom cały gra, nawet ci, co milczą.
Sąsiedzi, mają okna w moim oknie,
krowy, które nie wiedzą, że są systemem trawiennym
dla świata, który nie umie zwymiotować.
Miłość to przeciek.
Odsączam ją na noc do butelki po oleju,
opisuję datą i chowam za syfon.
Nie dla dzieci. Dla pamięci,
która już nie wróci,
ale może coś usłyszy.
Wystarczy mi ta jedna ulica:
pęknięcie w chodniku,
gdzie Sophia znalazła trzmiela
i dała mu imię,
choć wiedziała, że zdechnie do świtu.
I tak uczymy ją wszystkiego.
!
OdpowiedzUsuńDawno tak nie czułem, jak ten wiersz czuję.
Super, jakkolwiek to "super" brzmi kabotyńsko. Ale super.
Dzięki! Właśnie o to chodzi, żeby coś po prostu zadziałało, bez zbędnych słów. Cieszę się, że dotarło.
UsuńPiękna grafika:)
OdpowiedzUsuńZamierzasz może, wydać te wiersze, które ostatnio piszesz na blogu? a może już wydałaś, tylko ja je przeoczyłam.
M
Pierwszy milion nocy ukazał się w zeszłym roku, ale to zbiór wierszy sprzed siedmiu lat, mam więc spory poślizg. Na początku roku ułożyłam nową książkę, którą wysłałam do jednego z wydawnictw. Zamknęłam w niej ostatnie cztery lata. (To, co czytasz ostatnio na blogu). A teraz układam coś nowego, wiersze poświęcone Sophie, które pochodzą z notatek, i nie wiem czy ktoś się zdecyduje się to wydać.
UsuńUmieram od Twoich wierszy i zmartwychwstaję z kolejnym wersem. To umieranie jest cichnące, wsobne z Twoim ciepłym mlekiem i odsączaniem miłości do butelki. Tyle, że każdego dnia sięgam po tę odsączoną, w obawie, że o niej zapomnę. Kiedyś DUE nauczył mnie pięknego: że wspomnienia są tym, co na zawsze pozostaje w nas i powinniśmy do nich wracać. Wracam bez obawy. Przytulam Małgoś <3
OdpowiedzUsuńTwoje słowa są jak miękkie światło pod powiekami, czytam je powoli, żeby nie stracić żadnej smugi. Dziękuję za to umieranie i zmartwychwstawanie, tak mi bliskie, tak współodczute. Ta butelka z odsączoną miłością stoi też u mnie na półce. Wracaj, kiedy tylko zechcesz. Pamięć nie gaśnie, jeśli ktoś ją ogrzewa. Przytulam mocno, najczulej ♡
Usuń