piątek, 4 kwietnia 2025

Kawiarniane dramaty, czyli jak czas literatury zjada własny ogon






Jest pewne rytualne piękno w tym, jak środowiska literackie od wieków konsekwentnie się kanibalizują. Oto kawiarniane spory, nagłe exodusy z redakcji, zaszyfrowane aluzje, które zmuszają wszystkich do radosnego zgadywania: Co tam się właściwie stało? Domysły, plotki i subtelne akty wykluczenia, to przecież nieodłączna część tej zabawy. W końcu literatura nie byłaby sobą, gdyby nie miała wewnętrznych dramatów o stawkach większych niż życie.

Już starożytni Grecy wiedzieli, że literatura, to gra dla wybranych. Sofokles miał więcej znajomości niż Eurypides, a Safona, choć jej twórczość przetrwała tylko w szczątkach, nie miała na równi z mężczyznami szansy na pełne uznanie. Arystofanes drwił z filozofów, a Christine de Pizan, choć była jedną z pierwszych feministek w historii literatury, musiała zmagać się z marginalizowaniem jej głosu. W renesansie to mecenasi decydowali, kto zostanie poetą, a kto będzie tym, który prawie. Romantyzm? Proszę bardzo: Mickiewicz nie znosił Słowackiego, a Virginia Woolf, choć uchodzi za ikonę literatury, przez wiele lat była ignorowana przez mężczyzn w literackich elitach. Norwid musiał umrzeć, żeby ktoś uznał go za geniusza, podobnie jak Emily Dickinson, której twórczość stała się doceniana dopiero po jej śmierci.

W XX wieku te same mechanizmy uległy finezyjnemu rozdrobnieniu. Grupy literackie, manifesty, akademickie kliki – w których kobiety, choć niejednokrotnie bardziej twórcze i inteligentne, rzadko miały głos równy mężczyznom. Dzisiaj nie trzeba już krzyczeć: Nie pasujesz do nas! Wystarczy subtelny uśmieszek na spotkaniu autorskim.

Dziś literatura znalazła nowe sposoby na eliminację niepożądanych jednostek. Wystarczy nie podać powodów – ludzie odchodzą, ale nie mówią dlaczego, tworząc narracyjne napięcie godne najlepszej prozy kryminalnej. Można ironizować bez wyjaśniania – subtelne kpiny, które niby są żartem, ale jednak wiadomo, że nie są. Albo po prostu udawać, że się nie widzi – to najpiękniejsza forma literackiego wykluczenia. Elegancko i bez zbędnych słów.

To wszystko nie jest problemem. Wręcz przeciwnie – jest częścią wielkiego rytuału. Literatura to świat, w którym hierarchie są niezmienne, choć co dekadę udają, że się zmieniają. Na końcu i tak zostaje ten sam mechanizm: ktoś jest wykluczony, ktoś śmieje się cicho, a ktoś inny zastanawia się, co właściwie się stało. I tak trwa niekończący się spektakl, który nie zmieni się nigdy. Bo czy literatura może istnieć bez własnych dramatów? Oczywiście, że nie. Bez nich zostałoby tylko pisanie.

12 komentarzy:

  1. Wisz co Małgoś, napiszę Ci, jak poznałam Romanę. Któregoś tam roku w Antonińskim Pałacu Książąt Radziwiłłów, miałam przyjemność uczestniczyć w RETROSPEKTYWA. Były tam również panele tematyczne, jednym z nich była rozmowa z ludźmi literatury. W większości poeci. Oczywiści słabo cokolwiek słyszałam, ale kiedy Romana przejęła mikrofon, usłyszałam więcej. A mianowicie powiedziała, że świat literacki, poetów, to ludzie, którzy w oczy świecą, a za plecami niekoniecznie. No pojechała równo, między innymi o wzajemnym obrabianiu dupy i na koniec podsumowała, że ją takie życie literackie nie interesuje. Swoją śmiałością wypowiedzi, wywołała we mnie śmiałość. Podeszłam do niej po spotkaniu i podziękowałam jej za to, że potrafiła powiedzieć prawdę. Ty teraz zrobiłaś to samo. Może bardziej ważąc słowa, ale dobitnie. Dziękuję Małgoś <3 Jest nowiutki Nils Frahm https://www.youtube.com/watch?v=uIfpPKNYIGg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za tę opowieść! Czasem trzeba powiedzieć prawdę, nawet jeśli nie każdemu się spodoba. Romana miała odwagę, Ty miałaś odwagę podejść – a takie momenty zostają. Ściskam! 💜

      PS
      Nils Frahm – już włączam!

      Usuń
  2. a jednak to przykre, choć konflikty Mickiewicza ze Słowackim dziś dodają pieprzu i czasem są ciekawsze od samej literatury...
    Twój głos jest ważny. osąd gorzki i sprawiedliwy. bo tak właśnie jest. było i będzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia lubi się powtarzać, a literatura zawsze ma swój drugi, mniej szlachetny obieg. Może kiedyś będzie inaczej – ale na razie pozostaje mówić głośno i nie godzić się na bylejakość.

      Usuń
    2. jak napisała poniżej Grażyna, w każdym środowisku jest gnój. serio.

      Usuń
  3. W każdym środowisku artystycznym te same igrzyska. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażyno, masz rację – te same gry, choć każda odsłona wydaje się nieco inna. Pozdrawiam ciepło! 😊

      Usuń
  4. Trzy ostatnie zdania; samo, powiedzmy, sedno. W punkt! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Można by rzec, Demon istnieje w każdej literackiej kawiarni.
    Grafika ta i w poście powyżej podoba mi się bardzo :)
    Pozdrawiam cieplutko z krainy wiatru i lodu:)
    M

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło wiedzieć, że grafiki wybrzmiały. Róże umierają po swojemu. Uściski z miejsca, gdzie wiatr też nie odpuszcza.

    OdpowiedzUsuń