poniedziałek, 27 stycznia 2025

Przynęta

 




Sardynka w pomarańczy

Nie nacieszyłam się jeszcze ani smakiem pomarańczy, kandyzowanych skórek, ani sardynek. Szczęście, to koncept dziwnie oporny na definicje. Można je rozbierać na czynniki pierwsze, jak grafik analizuje siatkę topograficzną, ale i tak zawsze zostanie to nieuchwytne coś – zapach farby drukarskiej w świeżo otwartej książce, gra światła na mokrej ulicy, smak malin w gorące lato. Radość sardynki wśród miękkiego, słodkiego miąższu owocu – zaskakujące, nieoczywiste, ale w pełni wystarczające.

Któregoś dnia rano, tuż po tym, jak słońce przewinęło się za zasłoną, pomyślałam: sardynka w pomarańczy. Niby absurdometr się przeciąga, ale im dłużej to mieliłam w głowie, tym bardziej brzmiało prawdziwie. Bo szczęście, o ile w ogóle da się je zamknąć w czymś mniejszym niż płynący bezwiednie ocean, jest dokładnie takie – nieoczywiste, miękkie i odrobinę słone.

Nie mam zamiaru pisać o tym, jak przeżyć, jak się utrzymać na powierzchni. Niech sardynki to załatwiają. Chcę pisać o soczystym życiu, o wybieraniu tras, które łączą przyjemność z absurdem. O tym, jak podążać za linią światła i wracać z pustą kartką, która po chwili zaczyna się wypełniać czymś zbyt pięknym, żeby było zwykłe. Jakbyś brała krój pisma i kładła na mapę – czasem trafi w równoległości, czasem zapętli się w miejscu, którego żaden GPS nie odnalazł.

Typografia – mój zawodowy elementarz – nauczyła mnie patrzeć na świat, jak na siatkę możliwości. Przestrzenie między literami, puste pola, oddechy. W życiu też zostawiam przerwy. Czasem się przydadzą, czasem ktoś wleje w nie wino, albo wiatr. Ważne, że są.

Jestem na etapie świadomego projektowania własnych ścieżek. Codziennny warsztat: drzeworyt porannego światła na podłodze, kaligrafia deszczu na szybach, liternictwo płatków śniegu na ramionach. Wytrawiam własny świat, żeby przynosił radość.

Na szlaku pomarańczy

Uwielbiam podróże. Nie te z przewodnikiem, ale przypadkowe z aparatem, gdzie idziesz za światłem. W takich chwilach myślę o naturze, jak o mapie do szczęścia. Natura – największa artystka. To ona wymyśliła perfekcyjny gradient zachodu słońca, kontrast bieli i błękitu lodowców, porozrywane marginesy skalnych klifów. Rzeczy zbyt piękne, by brać je za oczywiste. Dlatego zawsze staram się mieć przy sobie notes, nawet gdy wiem, że to, co widzę, nigdy nie zmieści się w moich liniach.

Czasem wyobrażam sobie, że jestem sardynką. Albo pomarańczą. Albo czymś zupełnie innym, co nie potrzebuje definiowania. Może wodą, czymś pomiędzy. Lubię wierzyć, że szczęście jest jak projekt – niedokończone, elastyczne, gotowe przyjąć kolejne pociągnięcia pędzla. Czasem wystarczy zostawić trochę przestrzeni na chaos, na przypadek, plamę tuszu, która zrobi więcej niż cała wyrysowana siatka.

Byliście kiedyś w lesie zimą, kiedy powietrze pachnie, jak papier w nowej książce? Drzewa, to mistrzowie minimalizmu. Zrzucają liście jak zbędne ozdoby i zostają tylko z tym, co konieczne. Woda zimą opowiada historie, których nikt nie zapisał. Idę za tym, co przynosi lekkość. Jak dziewczyny z naklejonymi na czole imionami – być może wymyślonymi, być może najprawdziwszymi. Ich śmiech w kawiarnianej kolejce ma w sobie więcej filozofii niż niejeden traktat.

I dlatego nie martwi mnie już, co znajdę za zakrętem. Może będzie tam las, a może sardynka w pomarańczy, litera, która wyrywa się z siatki, żeby tańczyć własnym rytmem.

Jak znajdę – opowiem. Jak nie, to wymyślę. Ważne, że jest przestrzeń na więcej.

6 komentarzy:

  1. na razie powiem tylko, ze ryba piekna oraz zaczęłam się zastanawiać jaki smak ma moje szczęście...i z tym pytaniem pozostanę.

    OdpowiedzUsuń
  2. niech nigdy nie zabraknie Ci przestrzeni . ładnie ją zagospodarowujesz. tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co się wydarzyło we mnie przed chwilą? Gdzieś odpłynęłam, może znalazłam tę niewypełnioną przestrzeń i już będąc w tym odpływie, zastanawiałam się, jak uchwycić te doznanie na dłużej. Dziękuję. To zdarza się coraz rzadziej, więc cieszę się jak z powrotu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tekst tak zadziałał i pozwoliłaś sobie na chwile zanurzenia i odnajdywania tego, co w Tobie najgłębsze. Może właśnie to uchwycenie nie musi być wieczne, a jedynie przypominać, że to wciąż w Tobie jest, czeka. Dziękuję, że dzielisz się tym powrotem – to dla mnie ogromny dar. 💛

      Usuń