A gdyby zapełnić szafy ludźmi.
Na wiosnę i pozostałe pory roku?
Stroje młodzieńcze, uliczne,
śmiertelne w banalnie ciemnych barwach.
Lekkomyślni na bla, bla, bla.
Spacerujemy wzdłuż Shannon.
Zaczepiają nas do trzeciego pokolenia.
W oknach sąsiadki
rozpływają się nad miękkością skóry,
blaskiem włosów.
Omijamy produkty z Chin, wypełnione smutkiem,
z pamięcią dziecięcych dłoni na szwach.
A ty śmiejesz się, żeby utrzymać fason.
Hipsterzy upychają niemodne ciała w reklamówki
i porzucają przy śmietnikach. Na ulicy
tłum różni się metkami, przepisami prania,
składem, temperaturą, z jaką strach traci kolor.
Krążenie nie ma w sobie nic przyjemnego oprócz życia.
Na ulicy tłum rożni się metkami...
OdpowiedzUsuńGENIALNE Margo
Na szczęście są góry :) tam jest wyżej i przyjemniej.
UsuńAle metki też świecą po oczach ...
UsuńGóry weryfikują.
eM raczej czułość (być może to jednak pozory, gdy ktoś mi nacisnie na odcisk... czułość odpłynie... w krążeniu pozostanie wtedy tylko brutalność. z kropka na końcu. (czytam na głos, powtarzam. dobrze, że zajrzałam. Dobrze , że zamiesciłaś.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś :)
UsuńZ tymi szafami to lekka przesada, bo to niczym trup w każdej szafie:)
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie poczytałam sobie o rzece Shannon i gdybym mieszkała w Irlandii, ta rzeka byłaby celem częstych wycieczek:) Gdzieś tam w tej rzece łowi ryby męża znajomy, któremu już od lat robi on specjalne woblery na te irlandzkie ryby:)
M
To już wiem, dlaczego mnie się śnią te wszystkie trupy, chociaż szafę uwolniłam już dawno temu, hehe
UsuńShannon długa jest i piękna, no i wędkarzy też sporo, u ujścia można złowić łososie... tak mówią, bo ja nie wędkuję. A w dzieciństwie robiłam z dziadkiem różne takie, woblery również.
Mój mąż jest mistrzem w tej dziedzinie. Ostatnio robił jakieś muchy dla syna, który łowił pstrągi w Sanie.
UsuńŚwietna pasja, wspominam te moje czasy z dziadkiem z wielkim sentymentem :)
Usuń