Zrobiłam sobie krótką przerwę i przeczytałam recenzję autobiografii Michała Witkowskiego, a dokonaną przez Krzysztofa Siwczyka. Jestem w huy nadwrażliwa, i wiem co to znaczy, kiedy ktoś w recenzji nie skupia się na treści, tylko na osobie. I nie bardzo rozumiem, gdzie Siwczyk popełnił faux pas. Zacytowane fragmenty były jakie były, Michaśkowe, recenzent przecież nie napisał nic innego, tylko to, co ludzie szepczą przy szampanie, fakty ogólnie dostępne, wydaje mi się, że to nie była wiedza tajemna. Może to część marketingu książki, bo teraz jak nie ma afery, to nie ma książki. Ktoś napisał o sobie książkę, ktoś tę narrację z książki skomentował, nie za plecami, na papierze, a może chodzi o to by biografii nie recenzować?! Chętnie poczytam inne opinie, może czegoś jednak nie rozumiem, a chciałabym.
dobra przeczytam jutro, dziś sie natyrałam z klasówkami i już mi sie oczy kleją i się przewracam a jutro zryw o 6.30. Przytulam
OdpowiedzUsuńMiej dobry czas dla siebie :)
UsuńO, zachęciłaś do przeczytania...
OdpowiedzUsuńI zakochałam się w słowie "huy". :-D
bo piękne jest.
UsuńKsiążki/autobiografii raczej nie kupię, bo moje przyjaźnie z gejami, dają mi wiedzę dość obszerną, do tego skandale autora są w naszym literackim środowisku szeroko znane i komentowane, a całe to tło nie mieści się w mojej estetyce. Znam ludzi tak żyjących, i nie chce mi się tracić więcej czasu niż na tę recenzję... Czy wystroić się w apaszkę od Hermes, czy garnitur od Lanvin, to dla mnie dość. To kolejny diabeł ubierający się u Prady. I nic ciekawego jest w tym, że autor ma w pogardzie takich ludzi jak ja, a ma, bo usunął mnie kilka lat temu ze znajomych, widocznie moja estetyka była nużąca, na co wskazują cytaty zawarte w recenzji. A z drugiej strony jest przyjacielem mojej znajomej, powiedziała mi kiedyś, że to uroczy człowiek jest. Więc na potrzeby kreacji, robić z siebie kanalię w czapeczce z faszystowskimi oznaczenia, byle było głośno i szokująco, no nie.
Jak widać, dla pieniędzy i rozgłosu ludzie mogą zrobić naprawdę dużo...
UsuńTa ciągła potrzeba skandalizowania, celebrycenie, bo to już jest taki trend żeby świetnie wypaść na ściance, nie wystarczy chodzić w żółtych lakierkach, jako akcent indywidualności i radości życia, trzeba symbole wzbudzające kontrowersje uwypuklać w codziennej odzieży, ale w takim otoczeniu, żeby zawsze raniły czyjeś uczucia, aby zawsze komuś emocjonalnie dokopać. Bo tu nawet nie chodzi o symbol SS, wcześniej był inny skandal z symbolem polski walczącej i tak ciągle komuś coś. Wiem, że dlatego powstają te wszystkie maryjki w różnych pozach, jako symbol czyjegoś sprzeciwu, ale w przypadku Michaśki, to tego sprzeciwu nie widzę, tylko bezmyślne bawienie się modą, na zasadzie, coś bolesnego w otoczeniu czegoś kultowego, tak można w nieskończoność i ja tego nie kupuję.
UsuńA biografia pisana tym swawolnym językiem, który uważany jest za geniusz, serio, jestem nie z tej bajki. Nadmiar szkodzi. Chociaż nie powinno mnie dziwić, że ludzie bronią tej biografii, taki mamy klimat w kulturze i w literaturze. Jeszcze niedawno burdel mama brylowała na salonach i ściankach, i też napisała biografię, każdy ma swoich odbiorców.
przeczytałam. recenzja dobra, choć nie wiem czy moge, skoro nie czytałam książki, może autor recenzji nas zmaniupulował wybierając akurat takie fragmenty? ;-) na czym polega dobro recenzji ano na zachęcie, zaintrygowaniu...wiadomo. więc chyba spełniła swoja rolę? Ja zupełnie o witkowskim zapomniałam. mnie jego modowe ekscesy nie interesowały ale i nie bulwersowały. niemniej to jest coś czego u gejów zwyczajnie nie trawię. serio. no i ten botoks, a fuj(taka zafiksowana na sobie ciota).
OdpowiedzUsuńgołym okiem widać, że to człowiek nazbyt zapatrzony w siebie :-)
no artysta.
nie przeszkadza ale i nie pociąga.
no i ta olewka ludzi, którzy nic nie wniosą, bo nie brylują na ściance, słabe to. znam takich, niekoniecznie gejów.
uściskuję.
No właśnie, mnie ta recenzja nie zachęciła, ale to bardziej z powodu prywatnych animozji, ale ogólnie, to intrygujący tekst, dla ludzi, którzy lubią Michaśkę, to raczej zachęta, mimo upadku moralnego... no cóż. Co kto lubi :P
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam o istnieniu tego pana, no ale poszukałam i poczytałam.
OdpowiedzUsuńNiestety więcej emocji wzbudzają we mnie mszyce na róży niż sposób, w jaki on sprzedaje swój wizerunek. Wygląda na to, że on sam zagubił się w kiczu, który wokół swojej osoby stworzył. Szkoda.
Ciekawym wydaje się za to autor recenzji.
M
A jednak autor recenzji został przez kilka osób oskarżony o haniebny hejt personalny wobec autora autobiografii. Dlatego zastanawiałam się, czy ja czegoś nie dostrzegam, czy dzisiaj zwyczajnie poprawność musi być i basta.
UsuńUściski M.
Miałam dostęp do książki w fazie jej powstawania. Czytałam, ale w końcu poczułam się zmęczona. Czym? Nie wiem, może językiem, może nadmiarem szczegółów, a może dla mnie było wszystkiego zbyt dużo? Przestałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że każdy nowy fragment skanuję lewym okiem na szybko. Cieszę się, że nie muszę pisać recenzji, żadnej. Jestem z tych, co to wolą mieć relacje, niż racje. Dzięki temu utrzymuję swoje ciśnienie w normie. :) O, napiję się porannej kawki, na ten przykład, i odetchnę głęboko, czego i Tobie serdecznie życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję, kawa jest zawsze najlepsza i pierwsza :)
Usuń