piątek, 12 kwietnia 2024

Swoboda

 




Na rocznicę ślubu zamiast kwiatów zamówiłam sobie farby i pędzel, który jest tak naprawdę pędzelkiem, ale to wiadomo.


Karmiono nas lanymi kluskami z cynamonem.
Co nie jest złe, gdy mam tego więcej w kieszeniach,
w szczelinach drewnianych domów. Pomalowałam je
kolorami z jeziora. Trawi nas odmienność.
Wracamy do siebie.

Schodzę coraz głębiej.
Do młodości, oczu
– niebieskich albo szarych. To zależy,
na co patrzysz i jak daleko sięgasz.

Bawisz się drewnianymi kośćmi,
przekładasz je w palcach i odkładasz,
kiedy przynoszę wino. Aby mnie zrozumieć,
wykładasz z kieszeni wszystko, co masz.
Przyglądam się guzikom, śrubkom,
rachunkom ze spożywczego, drobnym
i metalowym zatrzaskom, które ocalały.

Nie wiem, skąd to, przecież nie z pokolenia busoli.




9 komentarzy:

  1. Nazwa Twoich farb brzmi nieziemsko :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Pomalowałam je kolorami z jeziora..." Jakie to piękne! Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  3. no podpisuje sie pod alutką :-) brzmi pięknie.
    a farby no psze pani to ja kocham każde i wszystkie ale te opakowane najbardziej

    OdpowiedzUsuń