Na rocznicę ślubu zamiast kwiatów zamówiłam sobie farby i pędzel, który jest tak naprawdę pędzelkiem, ale to wiadomo.
Karmiono nas lanymi kluskami z cynamonem.
Co nie jest złe, gdy mam tego więcej w kieszeniach,
w szczelinach drewnianych domów. Pomalowałam je
kolorami z jeziora. Trawi nas odmienność.
Wracamy do siebie.
Schodzę coraz głębiej.
Do młodości, oczu
– niebieskich albo szarych. To zależy,
na co patrzysz i jak daleko sięgasz.
Bawisz się drewnianymi kośćmi,
przekładasz je w palcach i odkładasz,
kiedy przynoszę wino. Aby mnie zrozumieć,
wykładasz z kieszeni wszystko, co masz.
Przyglądam się guzikom, śrubkom,
rachunkom ze spożywczego, drobnym
i metalowym zatrzaskom, które ocalały.
Nie wiem, skąd to, przecież nie z pokolenia busoli.
Nazwa Twoich farb brzmi nieziemsko :-)
OdpowiedzUsuńI tak się czuję, jak maluję :P
UsuńFajny prezent :)
OdpowiedzUsuń"Pomalowałam je kolorami z jeziora..." Jakie to piękne! Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :) uśmiechy posyłam
Usuńno podpisuje sie pod alutką :-) brzmi pięknie.
OdpowiedzUsuńa farby no psze pani to ja kocham każde i wszystkie ale te opakowane najbardziej
Już wybrałam kolejne kolory, dobrze, że mają ograniczoną paletę. Uściski
UsuńUściski roczniciwe
UsuńDziękuję :)
Usuń