wtorek, 16 kwietnia 2024

Określenia

 



W zetknięciu z ludźmi zawsze przypominam jeża.
Rozmaitość kojarzy mi się z niczym. Gdy analizuję formuły,
mianowniki i życie z treścią. To coś, co unosi się, usypia, skąpi światła.
Włamuje się w anatomię głowy, wydziera z dłoni reprodukcje,
modele ulepione na potrzeby wiersza. Burzy spokój.

Nie potrafię wypowiedzieć dni. Przeżuwam. Konfrontujemy dykcje,
tak bardzo różnimy się od gości przychodzących na proszony obiad.
To trochę tak, jakby wydelikatniać dzikie zwierzęta i wmawiać dzieciom,
że nie ugryzą. Utrwalamy uwagę, próżność, serię przekleństw –
są nieco grubiańskie i zasobne w bylejakość.

Możliwe, że wychodzę z osłabienia. Z rozpędu. Albo może brak mi
wystarczającej barwy, co sprowadza chwile na skraj tragedii, rozpaczy.
Odnawiam się w wietrze, w pulsie wstrząsów, w intonacji, co budzi
ptaki do śpiewu. Wybudza nas ze snu, z tego stanu
przywiązania do dziwactw. Z niedowierzania i perspektywy ulic.
Zbiegają się po drugiej stronie, tuż za igłami, które tępię.


2018
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz