Na mojej liście wstydu znajdują się tacy ludzie, którzy na jednym oddechu protestują przeciwko rządowi, wytykają palcami dotacje ministra Glińskiego i odrzucają je jak gorący kartofel. Jednakże, gdy nadchodzi czas wydania ich książek, chętnie sięgają po publiczne pieniądze, które zgrabnie pozyskują z tego samego źródła tylko za pośrednictwem innych instytucji.
Mówiąc tak samo tylko inaczej, oficjalnie deklarują, że PIS nie jest dla nich opcją, ale z drugiej strony, przez kręte ścieżki sięgają po środki, które pochodzą z tego samego źródła. Tak tak, te pieniądze są wszystkich podatników, oczywiście. Jednak oczernianie jednych, że przyjmują pieniądze od urzędników z nadania Pisu, a pokrętnie biorą te same pieniądze od kolegów z innych redakcji/instytucji, jest takie sobie. To przypomina mi trochę import gazu i węgla z Rosji - wszyscy wiedzą skąd pochodzi, ale odwracają wzrok. O, ludzie!
I jeszcze artykuł autorstwa Antoniny Tosiek, fragmenty dostępne pod tym linkiem: Józef Maria Ruszar i jego prywatny folwark w Instytucie Literatury.
Od samego początku krążyły kontrowersyjne plotki na temat dyrektora NaPISu, a także pojawiały się głosy dotyczące jego zachowania, które wielokrotnie określano jako nieetyczne i wulgarnie. Pomimo to, wielu ludzi podejmowało pracę w tym miejscu, tym samym legitymizując jego działania swoją obecnością. Argumentowano, że robili to z konieczności, by zapewnić sobie środki do życia i by uniknąć głodu (?). Jednak w Krakowie, to duże miasto, zawsze jest wiele opcji do wyboru. Jeśli dążysz do bycia osobą etyczną, zawsze możesz znaleźć pracę, która nie będzie moralnie kontrowersyjna i nie będzie cię obciążać etykietką.
I jeszcze artykuł autorstwa Antoniny Tosiek, fragmenty dostępne pod tym linkiem: Józef Maria Ruszar i jego prywatny folwark w Instytucie Literatury.
Od samego początku krążyły kontrowersyjne plotki na temat dyrektora NaPISu, a także pojawiały się głosy dotyczące jego zachowania, które wielokrotnie określano jako nieetyczne i wulgarnie. Pomimo to, wielu ludzi podejmowało pracę w tym miejscu, tym samym legitymizując jego działania swoją obecnością. Argumentowano, że robili to z konieczności, by zapewnić sobie środki do życia i by uniknąć głodu (?). Jednak w Krakowie, to duże miasto, zawsze jest wiele opcji do wyboru. Jeśli dążysz do bycia osobą etyczną, zawsze możesz znaleźć pracę, która nie będzie moralnie kontrowersyjna i nie będzie cię obciążać etykietką.
Ponadto, osoby decydujące się na współpracę z NaPISem doskonale zdawały sobie sprawę z charakteru czasopisma i osobistego stylu jego przełożonego. To zawiłe i zasłaniające rzeczywistość, w której literatura miesza się z interesami finansowymi, bywa trudne do zrozumienia i rozpracowania.
Przemoc to przemoc, i wszyscy w redakcji ponoszą za nią odpowiedzialność. Osoby współpracujące, które widzą przemocowe sytuacje, ale odwracają wzrok lub twierdzą, że niczego nie zauważyły, jedynie usprawiedliwiają te zachowania i pomagają zachować pozory.
Brakuje mi słów z oburzenia. Trochę to wygląda na związek przemocowy i syndrom sztokholmski. Lepiej jeść, jak mawiał mój ojciec, kartofle postne niż pracować w takiej instytucji.
OdpowiedzUsuńTak, przemoc to przemoc i pozwalając na nią, jest się współwinnym.
Oczywiście grupa autorów z napisu udaje, że nic nie zaszło. Oni robią swoje. Tak mówią. hehe
Usuńno i podobnie z nauczycielami, plują, psioczą a nagrody ministra czarna i kuratora pisowego biorą...
OdpowiedzUsuńto jest właśnie kompletny brak etyki. Brak myślenia przyczynowo-skutkowego. teatralna
Ale w tym wszystkim są osoby, które odmawiają przyjęcia nagród nadanych przez PIS. Z drugiej strony ciężko pracują na te nagrody. Jestem jednak za tym, by oczerniający, a korzystający z reżimu nie dojeżdżali ludzi, którzy mają inne poglądy. Wykluczanie ogólnie jest takie sobie.
Usuńa to słusznie. T.
Usuń