środa, 29 marca 2023

Istota

 


Mam poważny problem z odczuwaniem siebie w tym świecie. Koniec marca, a mnie dotyka byle błahostka, rozsypuję się pokonana przez czas. Konsekwencją wiary jest utrata. Bo jak zwykle wierzę ludziom bezgranicznie. Czuję się w związku z tym poniżona, dotknięta w sposób metafizyczny, skołowana i wykołowana. Obejrzałam Amsterdam i Mężczyzna imieniem Otto. Przyjaźń, czym jest, skoro niechęć rodzi się z nieustającego usprawiedliwiania zła. Zło. Produkowane i wielokrotnie powielane. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że moje problemy rodzą się nie z empatii, a z naiwności.

4 komentarze:

  1. Małgosiu, dziękuję. Za to, co napisałaś. Mam dziś identyczne odczucia. Poniżona, dotknięta, wykołowana, naiwna - to moje przymiotniki ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wierzę bezgranicznie...przestałam, w ogóle się odsuwam od jakiegoś czasu...konsekwentnie. ale też mi źle.
    Teatralna

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba czasem każdy tak ma. Nie można ciągle być na górce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby dużo się już widziało i dużo się już przeżyło, a nadal po omacku jak we mgle szukamy dobra w innym człowieku. Tak myślę, że to czyni nas lepszymi, a cena ... no cóż, za wszystko trzeba płacić. Nawet za bezgraniczną miłość, a może przede wszystkim za miłość.
    M

    OdpowiedzUsuń