piątek, 12 sierpnia 2022

Bździągwa/prokrastynacja






Sierpień na wyspie przyhamował, nagle deszcz zamilkł, a słońce zaczęło wypalać ziemię i moja skórę. Zosia resztkami deszczówki podlewa kilka wybranych kwiatów, wyrastają z trawy. Brakowało nam motyli, długich ciepłych wieczorów i spadających gwiazd.

Konie lgną do naszego ogrodzenia, wszystko wskazuje na to, że farmer puścił zwierzęta wolno i nie wiadomo z czym jeszcze będziemy zmuszeni się zmierzyć. Konie są spoko, jakby co, ale nie jestem pewna, czy dostają wodę do picia. A w rzeczywistości chodzi o coś bardziej wyraźnego, pewną diagnozę o ludziach.

Kiedy ogień rozświetla dzień, wietrzę niebezpieczeństwo, mierzę się z natrętnymi myślami, przykładam głowę do parapetu i mrużę oczy, szukam skutecznego sposobu na odciągnięcie uwagi. Subtelnie gaszę niepokój, ale nie oddycham z ulgą. Czekam na wieści od oceanu. Nie potrafię odciąć się całkowicie i nie czuć jego siły, kaprysów, letnich żartów, kiedy sztormy trwają zbyt długo. Nie mogę przyzwyczaić się do ciszy, chociaż tylko jej pragnę. Tak wiele bestii, tak niewiele niezwykłych powodów, by wyjść i sterczeć w nacierającym nadtlenieniu. 

Ogólnie dalej tomiwisi i nie znajduję żadnego powodu by w duecie z krową ryczeć, wypowiadać się, zabierać głos na każdy temat. Może to efekt globalnego ocieplenia, a może jednak spełnione wymowne ambicje, bo zostałam z dnia na dzień członkinią IDI (The Institute of Designers in Ireland). O tyle niespodziewane, bo nie kandydowałam, ale możliwe, że uczelnia postarała się za mnie. Chyba zauważyli mój odwrót, pewien niedosyt.

Obudziłam się niedawno rano i pomyślałam, a właściwie zadałam pytanie, czy jestem gotowa na zmiany. Po chwili dotknęłam czoła. Od 12 lat nic innego nie robię. Może błędnie zamknęłam się w emigracyjnym literackim niebycie, ale kiedy mieszkałam w Polsce, nie było lepiej. Żyję na wyspie. Z autentyczną myślą, że jest to przywilej bycia.

Coś tam robię i mówię do córki, napisz i wyślij mi słowo – bździągwa, później przez kilka dni zastanawiam się, co to za słowo.

Osiągnęłam kilka sukcesów, takich fajnych, że jeszcze trudno mi się z nimi oswoić. Chyba do mnie nie dotarło, jak bardzo dobra jestem w tym co robię. Wciąż coś odkładam, a czas ruszyć z kopyta.


6 komentarzy:

  1. Postaw sobie sukcesu na psychicznej półce nad kominkiem i czerp z nich energię. Po to są sukcesy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się Twoimi sukcesami, za którymi stoi ogrom pracy i talentu. Dobrze wiem, że nie ma nic za darmo.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Małgosiu, bierz, oddychaj głęboko i płyń, po prostu.. :)

    OdpowiedzUsuń