Każda część statku odsłania strukturę,
kolory ziemi. Trwa proces, bez nazw,
gdzieś na boku z popiołów. Odbudowane miasta,
ulepione okrągłe mury. Pokonane trudności.
Zawarte w aforyzmach. Nałożone na siebie,
jak podatki, które chłoną ulubioną kawę,
herbatę, przyprawy z dalekich krain.
Możliwe, że Orwell przewidział znacznie więcej
i grozi nam wszystkim zatopienie.
Zsuwam się z domem do oceanu. Tonę
z nosorożcami, plączę stopy w lnianych zasłonach.
Ściąga mnie głębia, bardziej na zachód.
Kiedy się budzę, oglądam ogród. Poprawiam kapę
na łóżku, bezustannie myślę o falach. Jak odbierają
sea pinks, rozgniatają je o kamienie i trawią obszar,
na którym niedawno budowałam zamki z piasku.
Ściąga mnie głębia, bardziej na zachód.
Kiedy się budzę, oglądam ogród. Poprawiam kapę
na łóżku, bezustannie myślę o falach. Jak odbierają
sea pinks, rozgniatają je o kamienie i trawią obszar,
na którym niedawno budowałam zamki z piasku.
A może jakieś życie?
Wieszczysz naszą przyszłość.
OdpowiedzUsuń