poniedziałek, 29 czerwca 2020

Wiatr zmienia kierunek






Mimo cienkich podeszew nie odczuwam różnic,
chodzi się tak samo. Dniem i nocą.

Kolejne umowy na wywożenie śmieci
w podwójnym języku. Chociaż nie mam telewizora,
w wolnych chwilach rozmawiam z sąsiadką o kinematografii.
Później z odzyskanych cegieł układam kształt drogi.
Jeszcze nie wiem, gdzie nas doprowadzi.

Pozostaje kwestia kółek, zapadają się z mokrą ziemią.
Raz w tygodniu przejeżdża autobus, po nim chłopaki opróżnią pojemniki.

Może to być początek historii, rąbka sukienki
albo chustki. Zawiązuję supły, wieszam na nich miętę,
i kiedy wzbiera ocean, jedziemy w głąb wzgórz,
w kaloszach, z możliwością powrotu. Mijamy owce, krowy,
żyjemy pod jednym niebem.

Rozlewa się, nacieka, przykładamy odrobinę do zimnego czoła.
Jestem pewna, że nie ubędzie ptaków, nie zniknie
zieleń. Może nam zabraknąć lodu, kwitnącego bzu, ust,
czegoś tam jeszcze.



1 komentarz: