Zdarza się, że rzeczywistość jest mniej pojemna niż sobie wyobrażałam. Dlatego tak chętnie podchwytuję najróżniejsze melodie i nucę. Czuję, snują się chwilę po tym, jak wypycham je przeponą. Unikam pułapek w myśleniu, negatywnych emocji. Przyglądam się ludziom. Ćwiczę się, w milczeniu, wybaczaniu, zakopywaniu spraw i sprawek. Tak się urządziłam w tym określonym przeze mnie świecie, by nie brać do siebie rozlicznych fiksacji, na które nie mam wpływu. Piszę ogólnie o upływającym czasie, robakach, które zjadły truskawki, o emocjach, decyzjach, kiedy odwracamy wzrok. Wydaje się, że nie ma ideałów. Umownie zakładamy, że pewne cechy reprezentują kogoś takiego, a okazuje się, że to jedynie wydmuszka podporządkowana społecznemu zapotrzebowaniu. Mówisz, że to nie są jakieś zwykłe dni. Uśmiecham się w sobie. Mylisz się, są najzwyklejsze.
Krok zgrany z oddechem. Oddech wydaje się dzisiaj bardziej istotny niż kilka tygodni temu. Chcemy pójść dalej niż na balkon, taras, ogród, szukamy więcej i więcej. Za mało energii pochłania krzyżujące się spojrzenie z domownikami, kusi nas złamanie dystansu, praw, stoimy na linii i nikt nie widzi mety. Dzisiaj w nocy oddychałam, przykładałam dłoń do ust by sprawdzić. Oddychałam. Chyba dobrze. Pamiętam ludzi, którzy mi się śnili, wszystkie pauzy, szklanki wody, wypijali zawartość, jedna po drugiej, jakby miało im czegoś zabraknąć. Ktoś nabiera powietrza w płuca i nic, słychać tylko kaszel. Zakrztusił się.
Zabawy w chowanego, udawanie, że jest spoko. Przyglądam się w milczeniu. Pożyczają moje buty i myślą sobie, jacy są sprytni. Zacierają ręce, a ja robię im zdjęcia, kiedy śpią. Pozwalam im korzystać z moich rzeczy, nie dlatego, że nie dostrzegam całej tej rozbuchanej śmietanki towarzyskiej z piekła rodem, nie chce mi się, to jedyny powód. Nie pytaj, jeżeli nie chcesz usłyszeć odpowiedzi, która cię zrani, mówi mąż. Tak, odczekam tu sobie i odejdę. Tak, jak się odchodzi po przemilczeniu, po deszczu, fiku miku – odrzucam cię. I wiem, że nie powstanie żadna pustka, wyrwa, nie będzie mnie, ponieważ nie poświęciłeś mi uwagi, dziesięciu minut, jednego kawałka pizzy.
pozdrawiam nasennie Malgosiu!
OdpowiedzUsuńUściski Alicjo :*
Usuńczasem zadaję pytania- zaskoczona odpowiedzią czuję sie zraniona...
OdpowiedzUsuńwychodzimy dalej niż na taras... podwórko zrobiło się za ciasne.
Dobrze mieć w tym czasie więcej zrozumienia dla innych :* ja próbuję :*
UsuńA ja spędzam sporo czasu wmoimlesie - w Łośnie. Niekiedy rowerami przyjeżdżają znajomi. Nie witamy się, jak kiedyś przytulając się, siadamy na ogrodowych krzesełkach ustawionych w krąg żeby każdy mógł widzieć wszystkich, zdejmujemy maseczki... dzsiaj przyjechało małżeństwo znajomych lekarzy - podali dłonie na przywitanie. Podjąłem. Potem rozmawialiśmy kilkanaście minut. Nie chcieli herbaty ani kawy. Pojechali do lasu być z nim i ze sobą. A ja zostałem sam ze sobą, drzewami. Kosy na modrzewiu śpiewały cudnie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienie Tobie i Twoim!m.
Może ten właśnie spokój jest nam wszystkim potrzebny :* będzie dobrze, tak myślę.
UsuńĆwiczę się wraz z Tobą w tym "milczeniu, wybaczaniu, zakopywaniu spraw i sprawek". Nieustannie zwiększam dystans i coraz częściej wyciszam telefon. Drażni mnie jak nigdy małostkowość, uprzedzenia i głupota, której granic nie widzę.
OdpowiedzUsuń