W przebłysku świadomości, pomiędzy jednym projektem a drugim, czytam książki o Typografii. „Typografia to rzemiosło, które nadaje ludzkiemu językowi wizualną formę, a co za tym idzie, niezależną egzystencję. Jej pniem jest kaligrafia – taniec żywej dłoni, przekazującej treść na maleńkiej scenie – a korzenie sięgają życiodajnej gleby (…). Dopóki żyje korzeń, typografia będzie nas prawdziwie zachwycać i dostarczać prawdziwej wiedzy i naprawdę zaskakiwać” – Robert Bringhurst. Typografia powinna być zrozumiała, zwięzła i dostępna dla wszystkich, ale nie musi. Nie musi za wszelką cenę o czymś stanowić. Dla mnie jednak powinna być estetyczna, harmonijna, zależna, powiązana i wybierana z umiarem. Układana tak, by stanowiła o jakieś tajemnicy, wzbudzała uczucia i odczucia. Chyba mogłabym o tym zatraceniu pisać w nieskończoność, tylko jaki to ma sens, kiedy nie ma już dla nas ratunku.
Jak opis magicznej formuły z księgi alchemika. Aż się człowiek chce tym zająć! ;)
OdpowiedzUsuńUzależnia :)
UsuńBrzmi jak czary ;)
OdpowiedzUsuńBo to chyba są jakieś czary :P
UsuńTypografia brzmi ciekawie. nawet w najgorszym sajens o epidemiach, wirusach, końcach ziemi i świata na końcu pozostaje nadzieja...
OdpowiedzUsuńNadzieja dla Ziemi :)
UsuńMałgosiu, Ty pisałaś o typografii, a ja czytałam o Tobie.
OdpowiedzUsuńO sobie pisałaś.
Jesteś tym.
Zatraceniem :* :)
Usuń