Zostawiam ślady. Rozciągnięte w słońcu,
łapczywie tulą się do ziemi. A kiedy nie chcą mnie opuścić,
wtedy wyobrażam sobie jesień. Pokrzywione drzewa,
podlegamy temu samemu. Przeciekamy przez palce,
ociekamy wodą. Należymy do świata powierzchnią stóp,
nierozłączni do końca.
Ciekawa myśl
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO tak!
OdpowiedzUsuń:*
UsuńW punkt:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńMyślę, że ciągle zapominamy, że jesteśmy stworzeni dla siebie nawzajem.
OdpowiedzUsuńCo do śladów, nigdy tak o nich nie myślałam 🙂 Ale faktycznie tulą się do ziemi.
Wzajemność niedługo będzie czymś abstarkcyjnym :(
Usuń" Należymy do świata powierzchnią stóp,
OdpowiedzUsuńnierozłączni do końca." - to tylko grawitacja :)
Tylko i aż, tak mi się wydaje w tych niestabilnych chwilach :*
Usuń