Odrealnionych i tych siedzących na kanapie
z prawej strony. Przechodzimy z siebie do siebie.
Mijamy się w czwartym bloku na literę W. Przynoszone
i odnoszone kubki z kawami.
Czułam się głupio, kiedy pastylki na kaszel łykałeś jak tabletki,
a ze specjalnego zbiornika wypuszczałeś wodę
na podłogę. Ściekała ze stropu z obu stron.
O nic się nie martw, powtarza Rob,
gdy pada w środku grudnia. Potem jeszcze długo
przyglądaliśmy się wykwitom na ścianach,
zmieniały kolory w zależności od mijających godzin.
Nabierały nas, tworząc obrazy.
Spytałeś, czy jestem gotowa na więcej.
Nie byłam.
Ja z tych odrealnionych, z kubkiem kawy i letnią depresją upchniętą po kieszeniach 🙃
OdpowiedzUsuńnie bądź...
OdpowiedzUsuń