chociaż mylę się i zapisuję, że żwawe.
Spokój jest spokojem. Nic sobie nie wyobrażam,
uśmiechem odpowiadam na uśmiech. Z daleka
i bliska. Zmuszam się do refleksji
po napisach końcowych w kinie. Wypowiadam jakieś frazesy
po spektaklu, na którym chłopcy deklamowali teksty o utopii,
dusili się od smogu, kobiety traciły dzieci. Gratulujemy sobie życia.
Śpiewamy hymny, dyskutujemy o korzeniach,
a w rzekach nie ma już roślin, a brunatne jest brunatne.
Brunatne zabiera brzeg wyspy, lepi się do stóp, wypełnia płuca.
Czuję presję. Wiem, że to moje pokolenie i pokolenie moich rodziców dokonało dewastacji...
OdpowiedzUsuńTeż należę do tego pokolenia :(
UsuńPrzerażenie mnie nie opuszcza mimo znikania w codziennym krzątactwie. Moje kochane drzewa falują za oknem. Czy dalej?
OdpowiedzUsuń