czwartek, 4 lipca 2019

Bujnie obrodziły elektrownie atomowe




Oko jest jeszcze żywe, 
chociaż mylę się i zapisuję, że żwawe. 
Spokój jest spokojem. Nic sobie nie wyobrażam, 
uśmiechem odpowiadam na uśmiech. Z daleka 
i bliska. Zmuszam się do refleksji 
po napisach końcowych w kinie. Wypowiadam jakieś frazesy 
po spektaklu, na którym chłopcy deklamowali teksty o utopii, 
dusili się od smogu, kobiety traciły dzieci. Gratulujemy sobie życia. 
Śpiewamy hymny, dyskutujemy o korzeniach, 
a w rzekach nie ma już roślin, a brunatne jest brunatne. 
Brunatne zabiera brzeg wyspy, lepi się do stóp, wypełnia płuca.


3 komentarze:

  1. Czuję presję. Wiem, że to moje pokolenie i pokolenie moich rodziców dokonało dewastacji...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przerażenie mnie nie opuszcza mimo znikania w codziennym krzątactwie. Moje kochane drzewa falują za oknem. Czy dalej?

    OdpowiedzUsuń