piątek, 7 czerwca 2019

Dynamika



Przez lata przeżywałam wczorajsze chwile.
Zmieniałam kropki, przecinki, wypaczałam sens zdań.
Spotykaliśmy się na wybrukowanej drodze.
Gubiliśmy w zaułkach, za drewnianymi chatami.

Możliwe, że zapach z pól nas wiódł.
Nie można tego zrozumieć, chociaż scena wygląda naiwnie.
Rzucam kamieniami w rzekę i to mnie nie razi. Przesuwa jedynie cel,
rozwija i zwija świszczący oddech. Najważniejsza jest forma.

Więc ćwiczę oko, palce. Odkładam ołówek, drewno,
rozluźniam pięść. To bardzo powierzchowne ujęcie,
stajesz przed sobą i wiesz, że nie masz złego samopoczucia,
kiedy wynika ono z tego, co zdarzyło się pomiędzy dwiema osobami.
Ustalam właśnie punkt widzenia. Z kolorów ścian, struktury drzwi,
z porzuconej drabiny, surfinii, które wzeszły i zakwitną na czarno.

Po drodze wspominam ciszę. Odbija się
od przedmiotów rozstawionych na parapecie.
I tylko kamienie, które ułożyłam wczoraj
przed zaśnięciem zwiastują deszcz.
Opadają na wschód.


2 komentarze: